Toczy go kilkudziesięciu mieszkańców jednego z bloków oraz przedsiębiorstwo wodociągowe. Na razie górą jest przedsiębiorstwo, które zakręciło kurek z wodą. W efekcie lokatorzy od czterech dni muszą sobie radzić bez wody.

W całym sporze chodzi o to, jak płacić rachunki za wodę. Przedsiębiorstwo wodociągowe proponuje jeden, główny licznik dla całego bloku. Mieszkańcy chcą, aby rozliczać każdego indywidualnie. Spór jest tak zaciekły, że niektórzy odnoszą go do klasyki: Mamy „Zemstę”, „Paweł i Gaweł” i „Sami swoi”. Mieszkańcy za wodę płacą lub gotowi są płacić, ale ciągle jej nie mają. To oznacza kłopoty począwszy od gotowania, przed pranie a na myciu kończąc:

Lokatorzy kupują więc wodę w sklepach, albo noszą z pobliskiego ujęcia. Na beczkowóz też na razie nie mają co liczyć. Przedsiębiorstwo wodociągowe wysyła je bowiem tylko tym, którzy maja z nim podpisaną umowę, o którą właśnie toczy się ten spór.