Dziesiątki tysięcy litrów cuchnących odpadów, których nikt nie chciał przyjąć w Niemczech, wylewano na polskie pola. Proceder kwitnie od przystąpienia Polski do strefy Schengen. Polskę zalewają hałdy zagranicznych odpadków, które płyną też z południa, z Czech czy Słowacji.

Na pola wylewane są odpady z niemieckich biogazowi. To pozostałość fermentacyjna, która teoretycznie w niektórych okresach i w określonych ilościach może być nawozem.

Nikt nie wie jednak, jak na polskie wody gruntowe oraz plony wpłyną substancje, które wylewane były z kilku cystern, właściwie w jednym miejscu. Ktoś, kto sprowadza nielegalnie odpady, też kalkuluje koszty transportu. Nie jest to wywożone za daleko, więc raczej możemy mówić o gminach przygranicznych – mówi jeden z pracowników wydziału ochrony środowiska.

Najgorsze jest jednak to, że to sami Polacy pomagają Niemcom sprowadzać odpady do naszego kraju. Za kilkadziesiąt euro mieszkańcy małych popegeerowskich wsi są w stanie wskazać miejsca, w których w nocy, nie zwracając niczyjej uwagi, można dokonać zrzutu nieczystości na pola.

Na terenach w pobliżu Kołbaskowa, przy autostradzie A6, nie ma już śladów po odpadach z niemieckiej biogazowi. Pole zostało zaorane, na kolejnym rośnie zboże. Rolnicy nie wiedzą jednak, jakie będą plony i czy będą nadawać się do spożycia. Naszemu reporterowi udało się ustalić, kto wylewa nieczystości na pola:

Sprawę międzynarodowego transportu odpadów reguluje ustawa przyjęta w czerwcu zeszłego roku. Żeby wwieźć do Polski odpady drewniane, z tworzyw sztucznych, złom czy szkło trzeba mieć zgodę Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Kwitnie jednak nielegalny przemyt; na groźnych śmieciach pokątnie bowiem nieźle się zarabia.

Teoretycznie firmie, która nielegalnie sprowadza do Polski odpady z zagranicy, grozi wysoka grzywna. Ale mimo to, proceder się opłaca. Na odbiorcę odpadów przewiezionych nielegalnie, bez dokonywania zgłoszenia, może być nałożona kara w wysokości od 50 tysięcy do 300 tysięcy złotych - mówi Anna Wrześniak, inspektor ochrony środowiska w województwie śląskim.

Tylko w tym roku z Czech i Słowacji kilka razy próbowano nielegalnie wwieźć do naszego kraju niebezpieczne materiały. Aby je powstrzymać w rejonach przygranicznych organizowane są specjalne kontrole. Wwożone towary sprawdzają oprócz Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska także straż graniczna, inspekcja drogowa, celnicy i policja. Z Czech i Słowacji przemycane są odpady stałe, drewno czy plastyk. Te śmieci można "oddać" sąsiadom. Płynne resztki wsiąkają w ziemię. Wylane na pola pozostają w Polsce. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Marcina Buczka:

Nasz dziennikarz towarzyszył patrolowi niedaleko Cieszyna: