Kobieta, której ciało znaleziono wczoraj w mieszkaniu na warszawskiej Pradze, miała obrażenia głowy - potwierdza stołeczna prokuratura w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą. Jednym z wątków śledztwa jest udział osób trzecich w zdarzeniu. Prokuratura nie wyklucza, że wczorajszy pożar, mógł być próbą zatuszowania zabójstwa.

Kobieta, której ciało znaleziono wczoraj w mieszkaniu na warszawskiej Pradze, miała obrażenia głowy - potwierdza stołeczna prokuratura w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą. Jednym z wątków śledztwa jest udział osób trzecich w zdarzeniu. Prokuratura nie wyklucza, że wczorajszy pożar, mógł być próbą zatuszowania zabójstwa.
Kamienica na warszawskiej Pradze, gdzie znaleziono ciała /Paweł Supernak /PAP

Straż pożarna znalazła w poniedziałek ciało kobiety i dwójki jej dzieci w mieszkaniu przy ulicy Stalowej. Przyczyny ich śmierci ma ustalić sekcja zwłok. Zostanie ona przeprowadzona najpóźniej w czwartek. Ciała - po kilkunastogodzinnych oględzinach w mieszkaniu - zawieziono do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie.

Według informacji RMF FM, biegła wezwana na miejsce tragedii ujawniła ślady mogące "świadczyć o udziale osób trzecich w zdarzeniu". To m.in. rany cięte - powiedział dziennikarzowi RMF FM jeden z prokuratorów. Zastrzegł, że na razie nie ma możliwości stwierdzenia, w jaki sposób powstały. Tym bardziej, że ciało kobiety zostało nadpalone.

Nie można też wykluczyć, że kobieta obrażenia odniosła podczas upadku. Potwierdzenie będziemy mieli po sekcji zwłok - dodaje śledczy. Ciała dwójki dzieci kobiety nie miały obrażeń. Śledczy sprawdzą, czy doszło do zatrucia tlenkiem węgla, lub inną substancją.

Jeszcze do wczoraj policjanci przypuszczali, że w mieszkaniu doszło do niewielkiego pożaru. W poniedziałek po południu znajomy kobiety, która zginęła zawiadomił służby, że z lokalu wydobywa się dym. Później dostał się do środka, gdzie znalazł ciała.

Strażacy twierdzą, że gdy przyjechali na miejsce, w mieszkaniu nie było już pożaru. Natrafiono na dwa nadpalone miejsca, ale nie ma pewności, kiedy dokładnie objął je ogień. Wczoraj pojawiły się też nieoficjalne informacje, że kobieta miała obrażenia głowy. Dziś oficjalnie potwierdzili to stołeczni śledczy.

Straż była na miejscu już w nocy

Jak ustalił nasz reporter, strażacy byli w kamienicy przy ul. Stalowej kilkanaście godzin przed znalezieniem ciał. Nocne wezwanie związane było z zadymieniem, którego ostatecznie nie wykryto. Mundurowi pukali do mieszkań - drzwi lokalu, w którym znaleziono dziś ciała kobiety i dzieci, nikt im nie otworzył.

Strażacy nie podejmowali żadnych działań gaśniczych, bo nie było ku temu podstaw. Nie stwierdzono żadnego pożaru ani zadymienia - powiedział nam wczoraj Michał Konopka ze stołecznej straży pożarnej.