Policjanci zlikwidowali niedaleko Śremu w województwie wielkopolskim nielegalną uprawę konopi indyjskich. Znaleźli 226 roślin oraz susz. Zatrzymano 29-letniego plantatora, który - jak podejrzewa policja - mógł handlować wyprodukowanym przez siebie towarem.

29-letni mieszkaniec Bodzyniewa rzekomo hodował pszczoły. Kiedy policjanci zapukali do jego drzwi, nie chciał wpuścić ich do swojego domu. Rozmawiał z nimi przez zamknięte drzwi. Jak twierdził, legitymacje policyjne mogą być podrobione. Był zdenerwowany.

W trakcie trwającej kilka minut utarczki słownej do uszu policjantów dotarł wyraźny dźwięk pracującej instalacji wentylacyjnej. Dobiegał z pomieszczeń gospodarczych. Pracująca wentylacja, pozamykane i uszczelnione okna oraz drzwi tylko utwierdziły policjantów, że trafili w dziesiątkę, czyli na nielegalną plantację.

Plantacja podzielona była na dwa pomieszczenia. W jednym, w plastikowych doniczkach, rosły rośliny, tzw. „matki”. To z nich właśnie pozyskiwane są sadzonki. W drugim pokoju były 143 dojrzałe rośliny, krótko przed zbiorem. W sumie zabezpieczono 226 roślin. Wstępnie policjanci ocenili, że w ciągu trzech miesięcy z „matek” można było wyprodukować około 7 kilogramów marihuany.

Plantator bardzo dobrze przygotował się do uprawy. Instalacja elektryczna w pomieszczeniach podłączona była za pomocą programatorów czasowych i sterowników. Nie było też dostępu powietrza z zewnątrz, a potrzebny do wzrostu roślin dwutlenek węgla dozowany był z butli wyposażonych w elektrozawory.

Jest uprawa - musi być i plon. W kuchni i piwnicy policyjny pies "wywąchał" pojemniki z suszem roślinnym, znaleziono tam też wagę, woreczki strunowe oraz tzw. młynki do rozdrabniania marihuany.

Podczas zatrzymania plantator-pszczelarz zachowywał się agresywnie. Już usłyszał zarzuty uprawy oraz produkcji środków odurzających. Sąd zdecydował o jego aresztowaniu.