Prezydent powołał rząd i odebrał wczoraj przysięgę od premiera oraz ministrów. Uroczystość odbyła się w Pałacu Prezydenckim. Wcześniej na Wiejskiej obyła się uroczystość odwołania starego rządu Jerzego Buzka, dwie godziny później do prezydenta przybył z Sejmu nowy rząd czyli Leszek Miller i jego gabinet.

Kilka minut po 14:00 prezydent powołał premiera i nowy rząd, a potem odebrał przysięgę od ministrów. Od tej pory „drużyna” Leszka Millera jest prawowitą Radą Ministrów. Do kompletu brakuje im jeszcze decyzji Sejmu – wotum zaufania – ale to, jak wiadomo, jest już tylko formalnością. Głosowanie w tej sprawie prawdopodobnie odbędzie się w najbliższy czwartek. Miller ujawnił jeszcze w Sejmie, jakie mają być pierwsze decyzje podejmowane przez nowego premiera i jego ministrów. Zapowiedział, że oprócz spraw organizacyjnych, pilnych spraw nad projektem budżetu, pierwszą decyzją będzie sprawa nowej matury – czy będzie obowiązywać w przyszłym roku, czy za rok, a może za trzy lata. Miller ujawnił też czym rozpocznie swoje expose – powiedział, że nie rozpocznie od motywu kończenia rewolucji – jak powiedział cztery lata temu Jerzy Buzek – lecz powie o tym, że jego rząd jest kolejną zmianą "w sztafecie polskiej transformacji, dziedzicząc po tym okresie wszystko co było dobre i złe".

Przypomnijmy: ministrów jest 15. Ministrem edukacji została Krystyna Łybacka, gospodarki Jacek Piechota, kultury Andrzej Celiński, nauki profesor Michał Kleiber, obrony narodowej Jerzy Szmajdziński, pracy Jerzy Hausner, skarbu Wiesław Kaczmarek, sprawiedliwości Barbara Piwnik, środowiska Stanisław Żelichowski, spraw wewnętrznych Krzysztof Janik, a szefem dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz.

W południe prezydent przyjmował dymisję gabinetu Jerzego Buzka. Ta uroczystość odbyła się w gmachu Sejmu przy ulicy Wiejskiej i była daleko mniej elegancka od powołania nowego rządu. Było ciasno, duszno, ale odchodzący ministrowie zachowywali się jak dżentelmeni – nie było żadnego zgrzytu czy skandalu. Prezydent podziękował premierowi i rządowi za cztery lata ciężkiej pracy i wielu podjętych wysiłków. "Mówię to z absolutnym przekonaniem, bo jako prezydent byłem, nie obok, a razem i mam poczucie, że współdziałaliśmy na rzecz tego co Polsce jest najbardziej potrzebne, że mamy prawo do wspólnej satysfakcji, tam gdzie się udało i także ja osobiście mam poczucie współodpowiedzialności tam, gdzie się nie powiodło, czy nie stało się tak jak sądziliśmy" - powiedział Kwaśniewski. Po uroczystości prezydent zrobił sobie z członkami pamiątkowe zdjęcie, bo jak powiedział "cztery lata temu nie było okazji".

foto RMF

06:30