Na PZPN nie ma mocnych. W szczególności słaby jest rząd Donalda Tuska. Zbigniew Boniek - kandydat popierany przez resort sportu - nie tylko przegrał wybory na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale został wręcz zmiażdżony. A minister Mirosław Drzewiecki zamilkł.

Szef resortu sportu od wczoraj nie odbiera telefonu; dziś jego komórka też milczy. Jego współpracownicy mówią, że będzie niedostępny. Czy będzie aż tak zasmucony, że zrezygnuje z udziału w uroczystości otwarcia kolejnego boiska w ramach akcji „Orlik”.

Niezbyt chętnie skomentował wczorajsze wybory w PZPN Sławomir Nowak. Szef gabinetu politycznego premiera robi dobrą minę do złej gry. Przyjął pozę oficjalną. PZPN to nie nasza sprawa. Nie nam oceniać wybór Laty - stwierdził. Gdy reporter RMF FM zapytał go, czy Boniek byłby lepszym prezesem, Nowak odkrył karty. Uważam, że na pewno większą szansą na zmianę był Zbigniew Boniek niż obecny prezes. Jednak jako przedstawiciel polskiego rządu nic powiedzieć nie mogę, bo nie ingerowaliśmy i nie ingerujemy w wybory w PZPN - zaznaczył.

Jak widać ani kurator, ani kontrola skarbowa, ani nawet zarzuty dla Zdzisława Kręciny nie skruszyły „betonu” w PZPN. Co więcej, to uderzenie w Kręcinę mogło pomóc Grzegorzowi Lacie w ostatecznym zwycięstwie.