Ruszył proces Jarosława Kaczyńskiego oskarżonego o zniesławienie przez byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka za określenie "agent śpioch". Prezesowi PiS grozi do roku więzienia.

Przed Sądem Rejonowym dla m. st. Warszawy odczytano prywatny akt oskarżenia wobec Kaczyńskiego. Przed zajęciem miejsca na ławie oskarżonych, nie wypowiadał się dla mediów.

Sprawa dotyczy wypowiedzi prezesa PiS z 2008 r., że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki +śpioch+". To jest nawiązanie do agenta-śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent - powiedział wtedy Kaczyński. Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe - mówił prezes PiS.

W prywatnym akcie oskarżenia Kaczmarek zarzucił Kaczyńskiemu, że pomówił go w mediach o właściwości, które "mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności". Artykuł 212 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa ten, kto "rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu".

Wszystko podtrzymuję - mówił Kaczyński, gdy w 2009 r. zrzekł się immunitetu poselskiego do tej sprawy. Zapowiedział wtedy, że jako oskarżony zamierza skorzystać z prawa przedstawienia sądowi "informacji, które mają charakter ściśle tajny".