Sprzeczne komunikaty w sprawie treści rozmowy pomiędzy Lechem Kaczyńskim a Barackiem Obamą płyną z Kancelarii Prezydenta. Chodzi o instalację w Polsce tarczy antyrakietowej. Okazuje się, że - wbrew zapowiedziom prezydenckiego ministra - kwestia pojawiła się podczas telefonicznej rozmowy, ale tylko w ogólnym kontekście. A żadne deklaracje nie padły.

Ze strony pana prezydenta Obamy nie padły żadne deklaracje w tym zakresie - mówi prezydencki minister Michał Kamiński:

Sytuacja jest kłopotliwa, bowiem jeszcze w sobotę inny prezydencki urzędnik, Piotr Kownacki, był daleki od ogólności: Pan Obama poruszył kwestie tarczy antyrakietowej. Powiedział, że chciałby rozwiać wszelkie wątpliwości, że jego administracja będzie kontynuowała ten program, że nie przewiduje jakichś istotnych zmian w tym zakresie. Powiedział też, że zarówno będą pieniądze na to jak i środki techniczne:

To haniebna kompromitacja - komentuje szef klubu PO Zbigniew Chlebowski: Minister Kownacki po raz kolejny publicznie po prostu kłamie – nie boję się tego słowa użyć. To nie przystoi urzędnikowi. Jeżeli używa sformułowań, czy powołuje się na zdarzenia, które nigdy nie miały miejsca i to kompromituje Polskę to jest to uważam haniebna rzecz - dodaje Chlebowski.

Także współpracownik Obamy - doradca do spraw polityki zagranicznej Denis McDonough - poinformował, że prezydent-elekt rozmawiał z Lechem Kaczyńskim o relacjach między obu krajami, ale nie podjął żadnego zobowiązania w sprawie systemu obrony przeciwrakietowej w Europie Wschodniej. Jego stanowisko jest takie samo, jak w kampanii: popiera rozmieszczenie systemu, jeśli technologia okaże się użyteczna - oświadczył McDonough.

W sierpniu Waszyngton i Warszawa podpisały umowę w sprawie rozmieszczenia w Polsce elementów amerykańskiej tarczy, która ma bronić USA i sojuszników przed możliwymi atakami ze strony Iranu.

Zgodnie z planami odchodzącego prezydenta George'a W. Busha w Polsce do 2012 roku miałoby znaleźć się 10 wyrzutni rakiet przechwytujących, a w Czechach radar.

Piotrowi Kownackiemu nie po raz pierwszy zdarza się mijać z prawdą. Serię niefortunnych deklaracji prezydenckiego ministra rozpoczęła informacja, że Lech Kaczyński będzie ubiegać się o reelekcję, czemu prezydent zaprzeczył. Później nastąpiła fala nieścisłości brukselskich. Zapoczątkowała ją informacja o domniemanym zaproszeniu premiera na rozmowę do dużego pałacu. Jak się jednak okazało, zaproszenie nigdy nie padło. Kolejna wpadka to deklaracja ministra Kownackiego, że prezydent nie ma czym lecieć na szczyt. W tym czasie prośba o czarter była już jednak dawno wysłana. Serię pechowych wypowiedzi zamknęła afera z przepustkami i rzekomym wyrzuceniem współpracowników prezydenta z sali obrad. Jak się ostatecznie okazało, doradcy wyszli sami i z własnej woli.