Rosyjski prezydent w ostrych słowach potępił amerykański atak na Irak. Działania zbrojne prowadzone są wbrew światowej opinii publicznej, wbrew zasadom i normom prawa międzynarodowego oraz karcie ONZ - powiedział Władimir Putin. Wiele wskazuje jednak na to, że Kreml nie zechce psuć dobrych stosunków z USA.

Putin oświadczył, że Irak - osłabiony wieloletnimi sankcjami – nie stanowił zagrożenia dla świata w chwili amerykańskiego ataku. Nie było też dowodów na to, że Bagdad wspiera terroryzm, a inspektorzy rozbrojeniowi nie znaleźli broni masowego rażenia. Akcja zbrojna – zdaniem Putina - była więc nieuzasadniona.

Co więcej, rosyjski prezydent podkreślił, że atak na Irak to ogromny błąd polityczny: Rosja domaga się jak najszybszego zakończenia działań wojennych.

Jeśli pozwolimy, by prawo międzynarodowe zostało zastąpione prawem pięści, zgodnie z którym silniejszy ma zawsze rację (...), to pod znakiem zapytania stanie jedna z podstawowych zasad prawa międzynarodowego - zasada nienaruszania suwerenności państw - oświadczył w swoim wystąpieniu gospodarz Kremla. Dodał, że Rosja zamierza działać na rzecz jak najszybszego przywrócenia roli ONZ w rozwiązywaniu kryzysu irackiego.

Jednak ostrym słowom nie towarzyszyły działania. Putin nawet nie wspomniał o kontrakcji dyplomatycznej czy możliwości zwołania Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Wiele wskazuje, że wystąpienie prezydenta było skierowane przede wszystkim do rosyjskiej opinii publicznej, wrogo nastawionej do działań Waszyngtonu.

Politycy i dyplomaci związani z Kremlem wielokrotnie dzisiaj podkreślali, że Moskwa nie ma zamiaru pogorszyć swoich stosunków z USA. Szef rosyjskiej dyplomacji Igor Iwanow wprost powiedział, że bez - względu na wojnę - Rosja i Stany Zjednoczone pozostaną partnerami, a nie przeciwnikami.

FOTO: Archiwum RMF

20:55