"Należy to zrobić, nawet nie mając gwarancji sukcesu. Trzeba zaryzykować. Ale przyjęta formuła jest dość kontrowersyjna i grozi nieefektywnością, niesprawiedliwością i przysporzy PiS wielu nowych krytyków na dłuższą metę" – tak plany wydania ok. 22 mld złotych rocznie w ramach programu Rodzina 500+ komentuje ekonomista Ryszard Bugaj. "Będą skutki uboczne. Bo będą ludzie znacznie bogatsi, którzy dostaną te pieniądze, i ludzie znacznie biedniejsi, którzy nie dostaną. Ale w tej formule wsparcia, jaką zaproponował PiS, to nieuniknione” – przyznaje.

Rząd twierdzi, że to nie jest program socjalny, tylko demograficzny, że to inwestycja w przyszłość. Mi się wydaje, że to jest program i taki, i taki - ocenia Bugaj. Nie lekceważyłbym faktu, że np. w części rodzin wielodzietnych może poprawić się sytuacja dzieci. To byłby z pewnością efekt socjalny. Co do demografii - generalnie moje zdanie jest takie, że problemy demograficzne powinny być rozwiązywane w formie bezpośrednich dotacji na dzieci, ale nie w tej formie, lecz różnych świadczeń. Przykładowo, można pieniądze dać szkołom, by organizowały różne wyjazdy, aktywności dla dzieci, finansowały posiłki itd. Pieniądze można by też przeznaczyć na rozwiązywanie problemów mieszkaniowych - dodaje. Jego zdaniem za decyzją PiS o takiej, a nie innej formule, stoją kwestie ideowe i polityczne.

PiS to konserwatyści, a przynajmniej chcą pokazać się jako konserwatyści. Dlatego adresatem i beneficjentem polityki, także społecznej i demograficznej, ma być przede wszystkim rodzina, a nie jednostka - tłumaczy Bugaj. To ma różne konsekwencje, moim zdaniem to raczej nie są dobre konsekwencje, jak na przykład właśnie takie, że pieniędzy nie dostanie dużo biednych ludzi, a dostaną lepiej sytuowane rodziny - podsumowuje.

(mn)