Cud budowlany w Warszawie. I to nie jeden. Jeszcze nigdy tak wielu inwestycji nie udało się zakończyć przed czasem. Czyżby miało to związek z czasem… wyborczym? Stawiamy to pytanie i sprawdzamy, czy oddawane naprędce wiadukty i ulice nie będą już wkrótce nadawały się do poprawki.

Paweł Świąder dokładnie przyjrzał się temu, co dzieje się na inwestycyjnej mapie stolicy. Okazuje się, że eksperci mają wiele zastrzeżeń. Na pierwsze miejsce trafiła ulica Dźwigowa. Po jej rozebraniu okazało się, że pod spodem jest prawdziwe jezioro. Porządna naprawa miała trwać kilka tygodni, a nawet miesięcy. Tymczasem po kilkunastu dniach wylano asfalt i odtrąbiono sukces.

Podobne przykłady można mnożyć. Prawie miesiąc przed terminem oddano wiadukty na końcu Trasy Siekierkowskiej. Remont Francuskiej też skończył się kilka dni temu, choć termin mijał w grudniu. Robotnikom w wylewaniu asfaltu i wyklejaniu linii nie przeszkadzał nawet deszcz, choć właśnie taką pogodą ratusz tłumaczył wcześniej opóźnienia przy innej inwestycji na Emilii Plater. Na Francuskiej zresztą pasy już się poodklejały, a chodniki ułożono tak, że stoi na nich woda.

Brakujący pas Alei KEN na Ursynowie, gdzie rządzi Platforma, wybudowano w dwa tygodnie, ten wyczyn mógłby nawet trafić do księgi rekordów guinnessa. Na razie spacerują po nim piesi i jeżdżą rolkarze, bo ponad kilometr nowej jezdni czeka na odbiór techniczny. Chęć szybkiego zakończenia inwestycji może skończyć się tak, jak na ulicy Poznańskiej w centrum miasta. Układaną z kostki jezdnię już dwukrotnie, po zakończeniu remontu trzeba było rozkopać.

Wodociągowcy - jak zwykle tłumaczą się w ten sam sposób - to była awaria, a my nie mamy możliwości by to zweryfikować. Podobnie skończyła się historia remontu ulicy Żelaznej, której najbardziej powinny się wstydzić władze Warszawy. Obecne władze. Najpierw, 3 lata temu Zarząd Dróg Miejskich, mimo iż wiedział o planowanej wymianie rur wodociągowych wymienił nawierzchnię za ponad milion złotych. W tym roku MPWiK przystąpiło wreszcie do swojego remontu. Nowa ulica została całkowicie rozkopana, rury wymienione i kilka tygodni temu znów ułożono nowy asfalt. Za prawie 2 miliony złotych. Niestety, tak się jakoś złożyło, że w jednym miejscu nawierzchnia zaczęła się zapadać. I znów trzeba było załatać nową przypomnę nawierzchnię.

"To nic" - uspokajał reportera RMF FM Pawła Świądra rzecznik wodociągów. Ulica jest na gwarancji i wykonawca usunie wadę na swój koszt. Szkoda, że nie ma jakiejś gwarancji na głupie decyzje rządzących, po których trzeba wydawać kolejne miliony złotych z naszych pieniędzy. Ich wydawanie idzie zresztą urzędnikom wyjątkowo łatwo. Bo to nie ich pieniądze i nigdy nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności. Żadna władza nie jest zresztą wyjątkiem. W poprzedniej kampanii komisarz Kazimierz Marcinkiewicz też otwierał jedną z ulic - Racławicką. Dzisiaj można już myśleć o jej remoncie.

Zapraszamy do komentarzy.