Do połowy lipca przedłużony został areszt dla "fałszywego profesora" z Poznania podejrzanego o seksualne wykorzystywanie kobiet. 69-latek podawał się za pracownika naukowego poznańskiej uczelni i prowadził specyficzne "badania". Według policji, pokrzywdzonych w tej sprawie jest ponad 300 kobiet.

Do połowy lipca przedłużony został areszt dla "fałszywego profesora" z Poznania podejrzanego o seksualne wykorzystywanie kobiet. 69-latek podawał się za pracownika naukowego poznańskiej uczelni i prowadził specyficzne "badania". Według policji, pokrzywdzonych w tej sprawie jest ponad 300 kobiet.
Przedłużony areszt dla 69-latka z Poznania (zdj. ilustracyjne) /Jakub Kamiński /PAP

270 ankiet znalezionych w mieszkaniu fałszywego profesora wskazywało, że właśnie tyle kobiet podejrzany mógł nakłaniać do czynności seksualnych.

Policja informuje jednak, że poszkodowanych jest ponad trzysta pań. Mężczyzna został zatrzymany i aresztowany pół roku temu na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, po informacji od jednej ze studentek.

Od listopada na policję zgłaszają się kobiety, także z innych poznańskich uczelni. Niewykluczone więc, że mężczyzna działał także poza Poznaniem.

Badał "ciepłotę mięśni"

Pierwsze zgłoszenie w sprawie nakłaniania do czynności seksualnych policjanci otrzymali na początku października zeszłego roku. Studentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu poinformowała, że na terenie uczelni została zaczepiona przez starszego mężczyznę. Powiedział, że jest profesorem. Zaproponował jej udział w badaniach antropologicznych. Po wypełnieniu ankiety kobieta usłyszała, że powinna się rozebrać, żeby zbadać "ciepłotę mięśni". "Badanie" polegało na przyklejaniu wilgotnych karteczek do różnych części ciała. Potem "profesor" namówił ją do zachowań o charakterze seksualnym. W kolejnych dniach śledczy odebrali kilka podobnych zgłoszeń.

Policjanci skopiowali nagrania z monitoringu zainstalowanego w budynku uczelni. Został na nich zarejestrowany wizerunek poszukiwanego mężczyzny. Jeden z pracowników ochrony poznańskiego uniwersytetu rozpoznał podejrzanego "profesora" na kamerach monitoringu.

(dp)