Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota bada, czy doszło do nieprawidłowości w funkcjonowaniu Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Śledztwo zostało wszczęte po kontroli przeprowadzanej w przez kancelarię premiera.

Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury okręgowej dodał, że postępowanie wszczęto w związku z materiałami przesłanymi przez sekretarz stanu w kancelarii premiera Julię Piterę.

Przekazaliśmy prokuraturze materiały pokontrolne dotyczące funkcjonowania całej Agencji, zarówno pod względem kwestii materialnych, jak i kadrowych - powiedział Pitera.

Jak dodała, kancelaria premiera zdecydowała się na przeprowadzenie tej kontroli jeszcze w ubiegłym roku po zawiadomieniu prywatnej osoby, które wpłynęło do Ministerstwa Finansów. Pitera poinformowała, że pismo liczyło w sumie kilkadziesiąt stron i szczegółowo opisywało nieprawidłowości, do których miało dochodzić w Agencji. Minister finansów przekazał je do kancelarii premiera - zaznaczyła.

O wszczęciu śledztwa napisał "Dziennik Gazeta Prawna". Według dziennika, kontrola przeprowadzona przez urzędników wykazała m.in. tolerowanie w Agencji "kumoterstwa i nepotyzmu". W PAŻP - jak pisze - masowo zatrudniano rodziny i krewnych, w tym m.in. siostrę czy żonę prezesa.

20 maja w tej samej sprawie do prokuratury zwrócili się posłowie SLD. Wiceszef sejmowej komisji infrastruktury Wiesław Szczepański (SLD), informując o tym, mówił, że problem nepotyzmu w PAŻP jest poważny i jest to zjawisko powszechnie akceptowane. Na 1715 pracowników PAŻP 670 osób posiada powtarzające się nazwiska (...), 198 pracowników jest ze sobą wprost powiązanych - mają ten sam adres zamieszkania lub przyznają, że są krewnymi lub bliskimi członkami rodzin - argumentował.

Chęć zatrudnienia w PAŻP krewnych i znajomych mogła wynikać z bardzo atrakcyjnych wynagrodzeń. Średnie wynagrodzenie wynosiło 15,2 tys. złotych - podkreślił Szczepański.