Kolejna odsłona procesu posła Przemysława Wiplera, który oskarżony jest o znieważenie i naruszenie nietykalności policjantów, którzy zatrzymali go 30 października 2013 r. po awanturze przed nocnym klubem w Warszawie. We wtorek przed sądem stanął Krzysztof Sz., znajomy parlamentarzysty, który feralnej nocy bawił się z Wiplerem. Świadek przyznał, że wie, iż po alkoholu jest żywiołowy. "W przeciwieństwie do Przemka. On jest raczej śpiący. Ja - gdy coś się zadzieje - to się mocno wkurzam. Klnę siarczyście. Ja mam poczucie bycia wolnym człowiekiem, którego - gdy biją - to przeklina i się broni. A Przemka znam, jest poważną publiczną osobą, która - jak interweniuje - to nawet gdy są emocje, pozostaje rzeczowy" - zapewniał.

Krzysztof Sz. to ekonomista, który pracował jako bankier inwestycyjny w Londynie; dziś żyje z inwestowania. 30 października 2013 r. tak samo jak Przemysław Wipler był zatrzymany przez policję i przewieziony do izby wytrzeźwień.

Sz. relacjonował, że tamtej nocy biesiadnicy najpierw byli w restauracji (gdzie pili wino), potem wpadli na kilka drinków w barze nieopodal, a w nocy pojechali do klubu. Ja już wtedy byłem mocno pod wpływem alkoholu, więc słabo pamiętam, co się działo później. Ale parę rzeczy pamiętam. Widziałem też filmiki z tej interwencji policji. Pewnie wszyscy już je widzieli. Miałem też ślady na ciele po tej interwencji. Ukradziono mi wtedy telefon. To się składa na obraz, że zostaliśmy zaatakowani - zeznawał. Pytany, kto go zaatakował, odparł, że na podstawie filmów z internetu i śladów pałki na nogach wnioskuje, że pobiła go policja.

Podczas rozprawy odtworzono część filmów z monitoringu przed klubem. Na pierwszym było widać, jak Sz. w samym dresie potknął się przy wyjściu z klubu i upadł na ziemię. Widać, jak owija dłoń w chusteczkę, którą dał mu ochroniarz. W związku z tym, że klubowy selekcjoner nie chce wpuścić z powrotem do środka słaniającego się na nogach Sz., widać jak mężczyzna pozostaje na zewnątrz i po kilku minutach chybotania się na chodnikowym słupku, przewraca się na ziemię. Na kolejnym filmie widać było, jak Sz. wdał się w bójkę z innymi pozostającymi przed klubem.

(mn)