Brakuje operatorów alarmowego numeru 112. W całej Polsce urzędy wojewódzkie prowadzą ciągły nabór na to stanowisko. Trudna sytuacja jest miedzy innymi w województwie śląskim, w którym Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego przejęło już obsługę policyjnego numeru 997, a to oznacza wzrost liczby zgłoszeń.

Brakuje operatorów alarmowego numeru 112. W całej Polsce urzędy wojewódzkie prowadzą ciągły nabór na to stanowisko. Trudna sytuacja jest miedzy innymi w województwie śląskim, w którym Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego przejęło już obsługę policyjnego numeru 997, a  to oznacza wzrost liczby zgłoszeń.
Zdjęcie ilustracyjne /Wojciech Pacewicz /PAP

Mamy ogromne braki, ludzie się zwalniają, nowi nie chcą się zatrudniać, nie ma chętnych do pracy ze względu na niskie zarobki - mówi Agata Kokosińska przewodnicząca Związku Zawodowego Sierpień’ 80 w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach. W tym regionie na 139 etatów obsadzonych jest około 100. Podstawowa pensja wnosi 2650 złotych brutto. Do tego dochodzą dodatki za staż i ewentualne nagrody. W naszych postulatach napisaliśmy, że chcielibyśmy zarabiać na poziomie średniej krajowej. Minimum, o którym myślimy, to tysiąc złotych więcej niż teraz - mówi Agata Kokosińska.

Operatorzy uważają, że ich praca jest bardzo ciężka i stresująca. Ludzie, którzy dzwonią, często znajdują się w ciężkich sytuacjach i ten stres i adrenalina przenosi się mimo wszystko na nas, i również to przeżywamy - mówi jeden z operatorów. Praca w centrach powiadamiania ratunkowego odbywa się w trybie 12-godzinnych zmian, dziennej i nocnej. Zarobki korelują w granicach najniższej krajowej, zarabiamy na rękę mniej niż 2 tysiące złotych i to po trzech latach pracy. Koledzy czy koleżanki składają swoje cv do jakichś sklepów, dyskontów czy galerii handlowych, bo już na starcie dostają więcej niż my, czyli pracownicy urzędu wojewódzkiego - mówi operator. 

Ilu jest pracowników?

Według danych niektórych urzędów wojewódzkich na zmianach pracuje: w województwie świętokrzyskim 35 osób na 46 stanowisk pracy, w dolnośląskim 65 osób na 95 etatów, w krakowskim CPR pracuje 68 osób na 105 etatów.

W całej Polsce, miesiąc po miesiącu trwa zmiana systemu numerów alarmowych. Policyjny numer 997 do końca roku zostanie automatycznie przekierowany na 112. Oznacza to, że wybierając 997 i tak połączymy się z operatorem numeru 112. Wraz z przekierowaniem wzrasta więc liczba połączeń przychodzących do CPR. Widzimy większą ilość pracy, coraz częściej w Krakowie odbieramy telefony na przykład z północy kraju - mówi jedna z operatorek numeru 112. Wynika to z tego, że jeśli wszyscy operatorzy na danej zmianie są zajęci, to czekając na połączenie powyżej 30 sekund, połączymy się z centrum powiadamiania ratunkowego w innym województwie niż to, z którego dzwonimy.

"Nie jest łatwo pozyskać osoby na to stanowisko"

O tym, że problem istnieje, wiedzą także urzędy wojewódzkie. Nie jest łatwo pozyskać osoby na to stanowisko, operatorzy są ciągle poszukiwani, to jest problem w skali całego kraju, mimo że nasze potrzeby są teraz zabezpieczone - mówi Joanna Paździo z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Dyrektor CPR w Katowicach Tomasz Michalczyk przyznał w rozmowie z RMF FM, że rąk do pracy zawsze brakuje, choć sytuacja w Śląskiem nie jest dramatyczna. Od początku roku w CPR zatrudnionych zostało 18 osób, zwolniło się 14. W województwie śląskim już w ubiegłym roku nastąpiło przekierowanie numeru 997 na 112. Zdaniem dyrektora CPR liczba zgłoszeń wzrosła o około 20 proc.

Operatorzy o problemach informowali resort

Już 10 maja operatorzy o swoich problemach informowali ministerstwo. Wówczas z przedstawicielami operatorów spotkał się wiceminister MSWiA Paweł Majewski. Operatorzy przedstawili główne problemy, z jakimi borykają się w czasie pracy.

Poza niskimi płacami uważają, że wciąż są bardzo duże problemy z lokalizacją połączeń alarmowych. Jest to szczególnie widoczne w mniejszych miejscowościach. System pokazuje czasami rozbieżności sięgające 5 kilometrów. W momencie kiedy operatorzy nie są w stanie ustalić szczegółowego adresu, takie błędy lokalizatora mogą stanowić duże przeszkody dla służb mających dojechać na miejsce.  Operatorzy zwracają także szczególną uwagę na egzaminy recertyfikacyjne, które muszą przechodzić co 3 lata.

Jest problem ze stabilnością pracy. Nie ma jasnych reguł egzaminowania, przeprowadzają je osoby które nie maja uprawnień operatorskich, nie ma możliwości odwołania się, bo to nie jest decyzja administracyjna, egzaminy nie są rejestrowane, po trzech latach pracy komisja sama stwierdza, czy ktoś się nadaje czy nie - mówi Agata Kokosińska. Ponadto, jak mówią operatorzy, przy tak ogromnym wzroście obsługiwanych zgłoszeń nie posiadają oni ubezpieczania od odpowiedzialności cywilnej.

Będzie kolejne spotkanie z wiceministrem

Z przedstawicielami centrów powiadamiania ratunkowego jeszcze w czerwcu ponownie ma spotkać się wiceminister Paweł Majewski.