Ktoś z prokuratury lub CBA ingerował w dyktafon, którym Sławomir Julke nagrywał premiera Donalda Tuska - twierdzi prezydent Sopotu. Jak ustalili reporterzy śledczy RMF FM, Jacek Karnowski wysyłał zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do Prokuratora Generalnego.

Zobacz dokumenty Instytutu Ekspertyz Sądowych

Karnowski wysnuł taki wniosek po wnikliwym przeczytaniu ekspertyzy krakowskiego instytutu im. Sehna, który badał nagrania Julkego na polecenie sądu. Prezydenta w ekspertyzie zaniepokoiła tak zwana suma kontrolna urządzenia. To fachowo "liczba uzyskana w wyniku sumowania lub wykonania innych operacji matematycznych na przesyłanych danych, przesłana razem z danymi i służąca do sprawdzania poprawności przetwarzanych danych" (źródło Wikipedia). Mówiąc krótko: to liczba, która pozwala sprawdzić, czy ktoś ingerował w konkretne nagranie.

W ekspertyzie biegli napisali, że suma kontrolna dyktafonu, którym Julke nagrywał premiera podczas meczu zmieniła się, co oznacza, że dyktafon zamiast leżeć zabezpieczony w szafie z dowodami - był co najmniej włączany.

Zawiadomienie prezydent Sopotu wysłał w zeszłym tygodniu. Powinno być już w Prokuraturze Generalnej.

Na razie nie ma komentarza ze strony Andrzeja Seremeta. Szef prokuratorów właśnie dostał zawiadomienie od Karnowskiego. Dopiero po analizie tego materiału zdecyduje, co dalej ze sprawą. Niewykluczone, że nakaże ją zbadać jednej z prokuratur w Polsce.

To kolejny problem z taśmą Julkego. Dwa lata temu reporterzy RMF FM pierwsi ujawnili, że prokuratura dysponuje jedynie kopią. Oryginał zniszczył sam biznesmen.