Miał uratować finanse, rozpędzić gospodarkę i zapewnić nowe miejsca pracy - to hasła kontrowersyjnego planu oszczędnościowego wicepremiera Jerzego Hausnera. Mogą one jednak pozostać wyłącznie sloganami, bo rząd zamiast ułatwiać życie przedsiębiorcom, zamierza jeszcze bardziej ich dociążyć.

Rada Ministrów zajmuje się projektem nowelizacji ustawy o Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Przewiduje ona m.in. znaczne zwiększenie składek dla części osób prowadzących działalność gospodarczą. Przedsiębiorcy zgodnie krytykują ten pomysł.

Wyższe opłaty są równoznaczne ze zwolnieniami pracowników. Jeżeli coś jest droższe to kupuje się tego mniej – ta oczywista zależność dotyczy też rynku pracy. Przedsiębiorcy nie kryją zaskoczenia, że rząd upiera się przy pomyśle podwyżki składek na ubezpieczenia społeczne.

Przede wszystkim należy zmniejszać opodatkowanie pracy i opodatkowanie przychodu, czyli tych dwóch rzeczy, które dziś utrudniają bardzo wzrost - mówi Wojciech Morawski z Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Jak podkreśla rząd robi rzecz odwrotną – koszty zatrudnienia zwiększa.

Dlatego szefowa Konfederacji Henryka Bochniarz jeszcze raz chce przekonywać do sowich racji wicepremiera Hausnera. Jeśli gospodarka ma się rozwijać i tworzyć nowe miejsca pracy – koszty powinny być mniejsze: Taka niekonsekwencja, że z jednej strony obniża się podatki i sprzedaje się to jako ogromny sukces, a z drugiej strony podwyższa się te podatki to jest ćwiczenie, które przechodziliśmy wielokrotnie i naszym zdaniem do niczego nie prowadzące. Posłuchaj:

To, co mogłoby do czegoś doprowadzić to wnikliwsze spojrzenie na budżet ZUS-u. Apetyt tej instytucji na nasze pieniądze jest niezaspokojony i jak widać ciągle rośnie. Poza okazałymi siedzibami ZUS-u nic dla nas z tego nie wynika. Może więc zamiast rzucać temu ZUS-owskiemu smokowi coraz to nowe kąski na pożarcie, zafundować mu kuracje odchudzającą.