"Nie da się. Nie można. To niewykonalne" - od wielu miesięcy to jedyne tłumaczenie, na jakie stać posłów i urzędników, gdy dziennikarze RMF FM pytają o zmiany w umowie koncesyjnej ze Stalexportem, która faworyzuje prywatną firmę. Za każdym razem zasłaniają się koniecznością wypłaty odszkodowania. A może warto ponieść te koszty w imię uwolnienia się od firmy i zerwania umowy dyskryminującej państwo i kierowców?

Ile mogłoby wynieść to odszkodowanie? Na pewno byłaby to gigantyczna suma. Każdej doby przez bramki przejeżdża 14 000 samochodów osobowych. Zakładając, że ich kierowcy płacą w obu punktach poboru opłat, to codziennie zostawiają w kasie Stalexportu 224 tysiące złotych. To 6,7 miliona złotych miesięcznie, a więc 80,5 miliona rocznie.

Koncesja będzie ważna jeszcze 17 lat. Biorąc pod uwagę tylko wpływy z opłat na bramkach, firma mogłaby zażądać odszkodowanie w wysokości miliarda czterystu milionów złotych. Bardzo możliwe, że firma doliczyłaby sobie jakieś dodatkowe koszty ryzyka i prognoz, więc tak naprawdę żądanie odszkodowania mogłoby sięgnąć nawet kilku miliardów złotych.

Choć za wspomnianą sumę miliarda czterystu milionów złotych można by wyremontować tysiąc kilometrów dróg, szef Generalnej Dyrekcji podtrzymuje styczniową deklarację złożoną na antenie RMF FM. Lech Witecki powiedział wtedy, że jeśli nie dojdzie do porozumienia ze Stalexportem w sprawie nowego aneksu, firma może stracić koncesję. Otwarte pozostaje pytanie, czy za odzyskanie kontroli nad autostradą warto zapłacić tak gigantyczne pieniądze.