Polka, która od wtorku samotnie dryfowała na jachcie na Atlantyku - uratowana. Jak powiedziała jej córka, pani Elżbieta czuje się dobrze. Zabrał ją na pokład kontenerowiec płynący do Brazylii. Mąż 67-latki jest nadal poszukiwany.

Para gdańskich żeglarzy na początku listopada wypłynęła niewielkim jachtem z Wysp Kanaryjskich w kierunku Karaibów. We wtorek mąż 67-latki wypadł za burtę jachtu. Pani Elżbieta nie mogła mu pomóc, bo nie potrafi sterować taką jednostką.

Los 74-letniego pana Stanisława pozostaje nieznany. Jest traktowany jako zaginiony. Jak poinformowała córka żeglarzy, dziś do jego poszukiwań ma dołączyć Martynika.

"Moja mama rzuciła mojemu ojcu żagiel"

Przypomnijmy, że w czwartek 67-latce udało się na dodzwonić do córki. Po logowaniu telefonu komórkowego ustalono aktualną pozycją jachtu, który znajdował się blisko 500 mil morskich na wschód od Barbadosu. Samolot służby poszukiwania i ratownictwa zlokalizował poszukiwaną łódź.Ważną wiadomością jest to, że moja mama rzuciła mojemu ojcu żagiel. Jeżeli żagiel był rozłożony, on nie będzie tonął. Mam nadzieję, że mój ojciec na tym żaglu dryfuje - mówi córka pary żeglarzy. 

Moja mama ma namiary, w którym miejscu mój ojciec wypadł z tego jachtu, także biorąc pod uwagę prąd, wody, prędkość z jakim taki człowiek się może poruszać, to jest około półtora węzła. Można obliczyć dokładnie, gdzie on mógłby się znajdować - mówiła też pani Agnieszka w rozmowie z naszym dziennikarzem.

(m)