Szukamy dalej - taką decyzję podjęli członkowie ekspedycji poszukującej wraku legendarnego okrętu podwodnego "Orzeł". Badacze przeszukali już dwa obszary Morza Północnego. To właśnie tam okręt zaginął 68-lat temu. Teraz chcą przeszukać ten obszar jeszcze raz.

Napięcie sięgnęło zenitu. Niektórzy członkowie ekspedycji walczą z ogarniającą frustracją - mówił reporterowi RMF FM Wojciech Godlewski prosto z pokładu statku badawczego IMOR, który prowadzi bezskuteczne - na razie - poszukiwania:

Polskiej ekspedycji nie udało się na razie odnaleźć wraku legendarnego okrętu podwodnego, mimo że przeszukano teren dawnego pola minowego, gdzie według przypuszczeń zatonąć miała jednostka w 1940 roku.

Ekspedycja wyruszyła na poszukiwanie okrętu przed tygodniem. Około 150 mil na zachód od cieśniny Skagerrak za pomocą sonaru ciągniętego za statkiem zbadano wytypowany obszar o wymiarach 15 na 20 mil morskich. Niestety, nie odnaleziono śladów „Orła”. Nie oznacza to jednak całkowitego fiaska poszukiwań. Istnieje bowiem jeszcze jedno miejsce, gdzie okręt mógł zatonąć. Niemcy nadali mu kryptonim 16-A.

Ekspedycja musi się jednak spieszyć, bo synoptycy zapowiadają na czwartek silny sztorm. Jeżeli prognozy się potwierdzą, poszukiwania będą musiały być przerwane.

Przygotowania do trwającej właśnie ekspedycji rozpoczęły się przed trzema laty. W tym czasie grupa osób związanych z Morską Agencją Poszukiwawczą przeprowadziła m.in. badania polskich i zagranicznych archiwów.

ORP "Orzeł" został zbudowany w okresie międzywojennym w jednej z holenderskich stoczni. Zasłynął ucieczką z portu w Tallinie, gdzie został internowany w pierwszych dniach wojny. Polscy marynarze, kierując się mapami narysowanymi z pamięci, popłynęli w kierunku Anglii. Po czterdziestodniowym rejsie ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth na wybrzeżu Wielkiej Brytanii.

Wieczorem 23 maja 1940 roku załoga ORP "Orzeł" wypłynęła na swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji nie wróciła.