Warszawski szpital, który ma przyjmować chorych w przypadku epidemii ptasiej grypy w Polsce, nie radzi sobie z kolejkami pacjentów. Na szpitalne łóżko trzeba tam czekać co najmniej trzy miesiące.

Na wizytę w poradni trzeba w warszawskim szpitalu zakaźnym czekać ponad pół roku. Osoby z podejrzeniem choroby zakaźnej na poradę mogą liczyć dopiero w maju lub czerwcu przyszłego roku. Jeżeli chodzi o leczenie zapalenia wątroby – ostatni w kolejce mogą zostać przyjęci dopiero za cztery lata.

W takiej sytuacji trudno sobie wyobrazić, jak poradziłby sobie szpital, który w przypadku wystąpienia ptasiej grypy wśród ludzi miałby przyjmować pacjentów. Można sobie wyobrazić sytuację, gdy z Tajlandii przylatuje osoba, która zaczyna źle się czuć i dostaje od lekarza pierwszego kontaktu skierowanie do poradni. - No i taka osoba poczeka na wizytę trzy miesiące. Nie ma tu przymusu hospitalizacji. A nawet gdyby była, to i tak Fundusz nie zwróci nam za to pieniędzy - tłumaczy dyrektor szpitala.

Podobnie sytuacja wygląda z przyjęciami na oddziały. Skończyły się bowiem limity na usługi, a szpital wykorzystał już swoją pulę pieniędzy z NFZ.