Mimo zagrożenia dla polskich konwojów w Afganistanie Ministerstwu Obrony Narodowej nie udało się kupić opancerzonych samochodów patrolowych. Do ogłoszonego latem przetargu nie przystąpił żaden z producentów - informuje "Rzeczpospolita".

Armia w ekspresowym tempie miała zamówić najpierw 40, a potem jeszcze 140 lekkich opancerzonych samochodów patrolowych (LOSP) za ponad 360 mln zł. LOSP-y miały chronić żołnierzy już w przyszłym roku, bo MON podjęło decyzję o zakupie pierwszych 40 samochodów bez przetargu, w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej.

Zaproszenia do konkursu trafiły m.in. do polskiej prywatnej firmy AMZ Kutno (pojazdy Tur), a także przedstawicieli włoskiego IVECO (pojazd LMV), brytyjskiego koncernu BAE Systems (RG 32 Patrol) i szwajcarskiego Mowaga (samochód Eagle IV). Żadna z tych firm nie złożyła jednak oferty w przetargu.

Zdaniem cytowanego przez "Rzeczpospolitą" Grzegorza Hołdanowicza, redaktora naczelnego fachowego "Raportu WTO" wojsko postawiło producentom wyjątkowo wyśrubowane, nierealistyczne warunki, jakich nie byłby w stanie spełnić w 100 procentach żaden z najlepszych, sprawdzonych w warunkach bojowych, oferowanych na rynku pojazdów.

MON powtórzy przetarg na LOSP.