Na corocznym posiedzeniu Trybunału Konstytucyjnego zabrakło prezydenta, premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu – takiej sytuacji jeszcze nie było. Do tej pory, jeżeli kogoś zabrakło, zawsze było to odpowiednio uzasadnione.

Tak było w przypadku byłych prezydentów: Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego. Obaj przysłali wiarygodne tłumaczenia. Teraz jedyną osobą, która przysłała jakiekolwiek usprawiedliwienie, był marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Wszyscy pozostali w ostatniej chwili wymówili się „ważnymi obowiązkami służbowymi”.

- Rozumiem, że te obowiązki są na tyle ważne, że nie mogliśmy się w dniu dzisiejszym spotkać z najwyższymi przedstawicielami państwa - stwierdził prezes Trybunału Marek Safjan. Jego słowa wywołały głośny śmiech zgromadzonych na sali osób. Jednocześnie prezes Trybunału zaznaczył, że w ten sposób zerwana została 20-letnia tradycja dorocznych spotkań, na których omawiano problemy z tworzonym prawem.

Sprawę zaognia fakt, że Kancelaria Prezydenta na posiedzenie nie przysłała żadnego, nawet najniższego rangą reprezentanta. Trudno to traktować jako fatalny zbieg okoliczności – zwłaszcza po wypowiedziach Lecha Kaczyńskiego, który Trybunał określił jako „zgromadzenie mędrców”.