Nie powoływał się na żadnego „pierwszego”, dla niego „pierwszy” to po prostu 1 maja – wynika z przecieków zeznań, które przed łódzką prokuraturą złożył Jan Kulczyk. Zastanawiające, że podobne skojarzenie ma Leszek Miller odpytywany przez komisję śledczą.

Skąd u Kulczyka takie skojarzenia? Może biorą się z faktu bywania we „właściwym towarzystwie” i specyficznej atmosfery takich nieformalnych spotkań. A o tej atmosferze stanowi też język: „Prezio”, „Duży Pałac” to o prezydencie; „Kierownik zakładu” lub „Mały Pałac” to z kolei o premierze. Tak o najważniejszych osobach w państwie mówi się najwyraźniej we właściwym i zaufanym gronie. Kulczyk najwyraźniej też do niego należy. Ten kod rozumie, o czym zeznał w prokuraturze.

Najbogatszy Polak opowiadał też o spotkaniu w Wiedniu. Tam przy winie miło płynął czas. Mowa była o jakiejś „wziatce”, ale Ałganow mrugał wtedy okiem. Może i powiedział coś o Kaczmarku i że z Rafinerią Gdańska nie wyszło – wszystko jednak odbywało się w luźnej konwencji, więc i pamięć zawodzi.

Kogo pamięć jednak nie zawodzi, ten łatwo przypomni sobie sprawę Rywina. Producent filmowy też opowiadał, że przyszedł do Michnika po alkoholu; „był nachlany” i rozmowa tyczyła się nie bardzo wprost. Że jest jakaś grupa trzymająca władzę i gwarantująca ustawy, ale że ten „message” to od Leszka, który nie jest sam.

Analogie dostrzec łatwo. Pojawia się wprawdzie aluzja o łapówce, spotkanie jest jednak z alkoholem w tle, wszystko jest niejasne i pełne niedopowiedzeń.