"Lata temu oglądałem z dziećmi, a niedawno z wnuczkami, znaną francuską kreskówkę 'Było sobie życie'. Gorąco polecam posłom PiS" - napisał w środę Donald Tusk na platformie X. Premier najprawdopodobniej odniósł się w ten sposób do krytykowania przez Prawo i Sprawiedliwość nowo wprowadzonego do szkół nieobowiązkowego przedmiotu edukacja zdrowotna. Jeden z programów publicystycznych obnażył jednak, że obejrzenie przywołanej przez premiera kreskówki przydałoby się nie tylko politykom PiS. Dlaczego?
Kultowe "Było sobie życie" to francuski serial animowany, który był emitowany w latach 1986-1987 na Canal+, a w latach 1987-1988 na antenie France 3. Jego twórcą był scenarzysta i producent Albert Barillé. Przypomnienie sobie właśnie tej kreskówki politykom PiS polecił premier Donald Tusk. Uszczypliwość nawiązuje do fali krytyki dotyczącej wprowadzonej 1 września edukacji zdrowotnej.
W Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 nieobowiązkowy na razie przedmiot skrytykowała była minister edukacji Anna Zalewska. Jeśli PiS wróci do władzy, edukacja zdrowotna zniknie ze szkoły - zapowiedziała polityczka Prawa i Sprawiedliwości.
Przygotowaliśmy przedmiot dobry i potrzebny. Patrząc na burzę polityczną, ochroniliśmy szkołę maksymalnie i dajemy sobie rok czasu na przyjrzenie się temu, w jaki sposób ten przedmiot funkcjonuje - mówiła z kolei w dzisiejszej Porannej rozmowie w RMF FM obecna minister edukacji Barbara Nowacka.
To, że edukacja zdrowotna – na której mają być poruszane kwestie m.in. zdrowia fizycznego, higieny osobistej, zdrowia psychicznego i seksualnego – jest potrzebna, udowodnili politycy w programie "Poranek polityczny" w TVP Info. Co najważniejsze - działacze nie tylko PiS-u, którego przedstawicielem był Andrzej Kosztowniak, ale też m.in. Nowej Lewicy, którą reprezentował Marcin Karpiński. Prowadząca zadała politykom pytanie, czym różni się owulacja od okresu. Żaden z zaproszonych gości nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie - również wiceminister sportu i turystyki Ireneusz Raś. Z odpowiedzi zwolniony został tylko polityk KO Adrian Witczak, a to dlatego, że jest z wykształcenia biologiem. Po przyznaniu się do niewiedzy przez posła PiS, Witczak zaprosił go na korepetycje.


