Po meczu piłkarskim w Nowej Hucie pseudokibice pobili policjantów i obrzucali ich kamieniami. Mimo to funkcjonariusze nie oddali nawet strzałów ostrzegawczych. Według ekspertów brak stanowczości policji sprawia, że kibole stają się coraz bardziej agresywni – pisze w dzisiejszym wydaniu „Dziennik Polski”.

Jak daleko mogą się posunąć rozwścieczeni pseudokibice, żeby policjant użył broni? - pyta Jerzy Dziewulski, ekspert ds. bezpieczeństwa i były poseł SLD, komentując w "Dzienniku Polskim" niedzielny atak pseudokibiców na funkcjonariuszy.

Według ustaleń policji po meczu KS Wróżenice - Szreniawa Koszyce (klasa B), który rozegrano w Nowej Hucie, chuligani mieniący się fanami Wróżenic napadli na siedmiu policjantów.

Jednego obezwładnili gazem, a gdy upadł, został dotkliwie skopany. Inny funkcjonariusz został raniony przez odłamki rozbitej szyby radiowozu.

Na miejsce awantury wysłano natychmiast dodatkowe patrole. Już w okolicach boiska udało się zatrzymać dwóch napastników, łącznie zaś wyłapano 23 osoby w wieku 18-25 lat. Znaleziono przy nich narkotyki, kradzione telefony komórkowe i emblematy Cracovii.

To była szybka i sprawna akcja - chwali się Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji. Zapewnia, iż atakowanym policjantom nie zagrażało bezpośrednie niebezpieczeństwo. Innego zdania jest Dziewulski. Twierdzi, że w takich przypadkach mundurowi mają pełne prawo użyć broni, a przynajmniej oddać strzały ostrzegawcze w powietrze.

Rzecznik Ciarka utrzymuje, że w niedzielny wieczór nie było takiej konieczności. Na pomoc poszkodowanym funkcjonariuszom szybko przybyli ich koledzy i sytuacja została opanowana - twierdzi.

To nie pierwszy w tym roku przypadek, gdy kibole drwią z prawa i nie czują respektu przed policją. W marcu na trybunach stadionu Wisły, na których znajdowało się 10 tys. osób, w tym dzieci, wylądowały race wystrzelone przez pseudokibiców z sąsiedniej restauracji "U Wiślaków". Władze klubu już przed meczem informowały policję o możliwym incydencie, jednak funkcjonariusze nie zrobili wtedy wiele, by zapobiec niebezpieczeństwu. Mało tego, w ciągu 48 godzin nikt z wystrzeliwujących race nie został zatrzymany.

Więcej na ten temat przeczytacie w "Dzienniku Polskim".