PO nie będzie na razie odpowiadać na sugestię premiera Jarosława Kaczyńskiego, by Jan Rokita usunął się z życia politycznego. Platforma zamierza przemilczeć ten temat do 17.00 - wtedy mają zakończyć się negocjacje Donalda Tuska z prezydentem Kaczyńskim.

Wypowiedź premiera Kaczyńskiego na temat roli Jana Rokity w inwigilacji opozycji antywałęsowskiej w latach’90. wywołała polityczną burzę. Jarosław Kaczyński chciałby, by Jan Rokita „raz na zawsze” zniknął z polityki. Szef rządu powtarza w wywiadzie dla "Dziennika", że na początku lat 90. Rokita, jako szef Urzędu Rady Ministrów, wiedział o inwigilacji partii politycznych przez służby specjalne.

Jako dowód podawał częste spotkania Rokity z Konstantym Miodowiczem, wówczas szefem kontrwywiadu UOP. Miodowicz - dziś polityk Platformy Obywatelskiej tak komentuje ten zarzut: W latach 1991-94 spotykałem się bardzo rzadko. Jeżeli pan premier odnosi się do swoich doświadczeń i następnie je transponuje na inne osoby, to współczuje mu. Dlaczego Platformie na razie zabrakło słów, posłuchaj komentarza Tomasza Skorego:

O odpowiedzialności Rokity mają też świadczyć ujawnione dokumenty z szafy pułkownika Lesiaka. Mówił o tym w Kontrwywiadzie RMF Aleksander Szczygło, szef Kancelarii Prezydenta. Chociażby z wczorajszej, odtajnionej jednej z notatek, w której wyraźnie było widać, przy rozdzielniku – to jest tzw. rozdzielnik osób, do których trafiają informacje ze służb, gdzie pojawia się również nazwisko Jana Rokity - twierdzi Szczygło.

Szczygło uważa, że elity polityczne z początku lat 90. w dużym stopniu ulegały presji prezydenta Lecha Wałęsy. Co na to Jan Rokita? Wczoraj lider PO mówił, że nigdy nie nadzorował służb specjalnych i że rozważa kroki sądowe w odpowiedzi na oskarżenia ze strony obozu rządzącego.