Sprawa billboardów PiS-u trafi do Państwowej Komisji Wyborczej – zapowiada Platforma Obywatelska. Opozycja zarzuca konkurentowi przedwczesne rozpoczęcie kampanii. Plakaty promujące Prawo i Sprawiedliwość rozwieszono wczoraj.

Na każdym z plakatów pojawia się "Obywatel IV RP"; na każdym jest ktoś inny – a to ojciec z córką głaszczący zboże, a to businesswoman pogrążona w refleksji, a to młoda kobieta spoglądająca na polskie morze, a to chłopak ze słuchawkami na uszach. Co ciekawe, nie wiadomo, czy ci ludzie są zadowoleni z bycia obywatelami IV Rzeczpospolitej, bo nie widać twarzy. Wszyscy stoją tyłem…

O tym, że plakaty są własnością PiS-u przypomina niewielki znaczek partii w prawym dolny rogu i hasło kampanii samorządowej "Bliżej ludzi". Samo logo to procentowo skromna powierzchnia; dla porównania hasło kampanii zajmuje ¼ plakatu.

O tym, że kampania plakatowa PiS-u to złamanie ordynacji wyborczej, przekonana jest opozycja. Agitację – jak przypomina – można rozpocząć dopiero po ogłoszeniu przez premiera terminu wyborów. Politycy PiS-u twierdzą jednak, że ich akcja to promowanie partii, a nie kampania.

Takie tłumaczenia – jak się okazuje – w zupełności wystarczają Państwowej Komisji Wyborczej. PKW jest pod tym względem bardzo wyrozumiała. Nie ma bezpośrednich apeli typu: głosuj na…, ktoś tam na prezydenta – tłumaczy prawnik Miłosz Wilkanowicz. I dlatego ten plakat można uznać tylko za propagowanie partii.

A do tego partia ma prawo – dodaje Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego. O łamaniu przepisów – jak mówi – można by mówić tylko wówczas, jeśli obecne hasła powtórzyłyby się w samej kampanii wyborczej. Jeśli jednak zmieni się nawet nieznacznie np. z „obywatela IV RP” na „obywateli IV RP”, wówczas udowodnienie czegokolwiek byłoby bardzo trudne. To swego rodzaju obchodzenie prawa – przyznaje Kopińska.

Pytanie tylko: po co tworzyć prawo, które można obejść?