Resort zdrowia powtarza - to nie my jesteśmy stroną konfliktu pielęgniarek z dyrektorami szpitali. W ministerstwie zakończyły się wieczorne rozmowy zarządu Związku Pielęgniarek i Położnych z szefostwem resortu dotyczące negocjacji płacowych w czterech podbeskidzkich szpitalach. Jutro związek ma podjąć decyzję, czy rozszerzy pielęgniarski protest na cały kraj.

O spotkanie poprosił zarząd związku. Podczas rozmów ministerstwo poinformowało, że monitoruje protesty w placówkach na Podbeskidziu i przedstawiło swoje informacje na temat negocjacji uzyskane od dyrektorów szpitali. Według wiceministra Jakuba Szulca w dwóch placówkach w Bielski-Białej porozumienie jest bliskie, natomiast jeśli chodzi o Żywiec i Międzybrodzie - informacje resortu różnią się od wiedzy związku na temat rozmów z dyrektorami. To ma być przeanalizowane przez pielęgniarki, które ponownie usłyszały, że resort nie jest od rozwiązywania konkretnych problemów płacowych, a od rozwiązań systemowych. Kwestie w jaki sposób regulowane są stosunki pracodawca-pracobiorca powinny być regulowane na poziomie zakładu pracy. To nie my jesteśmy sponsorem tych propozycji - mówił Jakub Szulc.

Dodał, że na wniosek pielęgniarek resort przedstawił im na piśmie projekt przygotowywanej właśnie ustawy, która ma zwiększyć wpływy do NFZ. Chodzi o zmianę, zgodnie z którą wysokość składki zdrowotnej rolników nie będzie wiązana z ceną żyta.


Przedstawicielki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych pikietowały od rana Ministerstwo Zdrowia.

Ten strajk będzie i są podstawy, że się będzie rozwijał. (...) Rządzący powinni zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić - podkreśliła Hanna Gutowska z Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.

My dwa tygodnie temu byłyśmy u pana ministra Boniego i uprzedzałyśmy o tym, iż dalsze bagatelizowanie problemów, postulatów zgłaszanych przez środowisko pielęgniarek i położnych może zaowocować akcją ogólnokrajową. Ogłoszenie strajku i prowadzenie go, to obowiązek organizacji związkowych, ale samorząd zawodowy nie może milczeć - dodała.

Przewodnicząca rady Elżbieta Buczkowska zaapelowała do premiera Donalda Tuska o zajęcie się sprawami i postulatami środowiska pielęgniarskiego, wśród których wymieniła m.in.: wzrost wynagrodzeń adekwatnie do kompetencji, kwalifikacji i rangi wykonywanych czynności, poprawę bezpieczeństwa, warunków i organizacji pracy, dostępność do kształcenia ustawicznego oraz opracowanie i wdrożenie programu motywacyjnego dla kandydatek na pielęgniarki.

Jak mówiła Buczkowska, w Polsce jest coraz mniej pielęgniarek, co stanowi zagrożenie dla pacjentów. Podkreśliła, że zgodnie z prognozami pielęgniarek będzie jeszcze mniej, a zapotrzebowanie na opiekę nad chorymi będzie wzrastało, ponieważ społeczeństwo się starzeje. Przewodnicząca samorządu pielęgniarskiego podkreśliła, że powodem małego zainteresowania tym zawodem są: niskie wynagrodzenie i trudne warunki pracy, stanowiące często zagrożenie dla zdrowia.

Buczkowska dodała, że w wielu zakładach opieki zdrowotnej - z powodu braku pieniędzy - nie są zachowywane minimalne normy zatrudnienia pielęgniarek i położnych, co przekłada się na nadmierne obciążenie pracą.

Z danych, które przedstawiła rada wynika, że Polska zajmuje ostanie miejsce w UE pod względem liczby pielęgniarek na tysiąc mieszkańców. Ten wskaźnik w kraju wynosi 5 podczas, gdy np. w Niemczech 9,6.

Przewodnicząca regionu śląskiego OZZPiP Iwona Borchulska poinformowała, że protest trwa obecnie w czterech szpitalach: w dwóch w Bielsku-Białej, w Żywcu i Międzybrodziu.

Śląski OZZPiP przekształcił się w komitet strajkowy. To wyraz poparcia dla pielęgniarek protestujących od prawie dwóch tygodni w szpitalach na Podbeskidziu. Udział w proteście bierze kilkaset pielęgniarek, część z nich prowadzi protest głodowy.

Przedstawiciele zarządu woj. śląskiego zaznaczali, że płace w placówkach objętych protestem nie odbiegają od płac w innych szpitalach należących do samorządu. Decyzję o rozpoczęciu akcji uznali za zaskakującą. Władze regionu uważają, że protest pielęgniarek narusza przepisy ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Pielęgniarki odpowiadają, że mają opinię prawną o legalności strajku.