Śmierć Polaka porażonego paralizatorem w Kandzie nie odstrasza klientów w naszym kraju. Kupują taką broń jako prezent na Mikołaja. Tymczasem według jednej z komisji ONZ paralizatory elektryczne mogą być uznane za narzędzie tortur, a ich używanie za sprzeczne z międzynarodowymi przepisami.

Mężczyźni planują obdarować urządzeniami swoje żony, dziewczyny, które nie czują się bezpiecznie na polskich ulicach i chcą mieć coś do obrony osobistej. Taki podarunek to wydatek rzędu 250 złotych, twierdzi właściciel sklepu z bronią w Lublinie. W jego asortymencie znajdują się także tasery, wystrzeliwujące kotwiczki na drutach na dystans do 5 metrów. Koszt takiego prezentu to około 4,5 tysiąca złotych.

Rozmówca RMF FM daje gwarancję bezpieczeństwa broni: Urządzenie automatycznie wyłącza się po 30 sekundach działania. Gwarantuje nam to, że nie wyrządzimy napastnikowi żadnej nieodwracalnej szkody. Według właściciela sklepu paralizator doprowadził do śmierci Polaka w Kanadzie, ponieważ był używany przez 2 minuty non stop. Kanadyjski policjant czterokrotnie uruchomił to urządzenie, raz za razem, co jest niedopuszczalne.