Płacisz wpisowe albo… już cię tu nie ma. Przed takim wyborem stawiała studentów podyplomowych sekretarka w dziekanacie na Uniwersytecie Śląskim. Rzecz w tym, że wpisowe wymagane nie było. Oszustwo wyszło na jaw, a katowicka policja postawiła oszustce blisko sto zarzutów.

Tuż po ujawnieniu afery sekretarka została dyscyplinarnie zwolniona z pracy. Jak ustalił reporter RMF FM Piotr Glinkowski, kobieta wpadła, bo władzom wydziału pedagogiki i psychologii doniosły na nią koleżanki z dziekanatu.

Od 2004 roku sprytna sekretarka - grożąc skreśleniem z listy studentów - pobierała od kandydatów na studia podyplomowe 70 złotych opłaty. Pieniądze wędrowały oczywiście do jej kieszeni. Katowicka policja dotarła już do blisko stu osób, które nieświadomie dorzuciły się do pensji sekretarki.