Drzewa rosnące na podejściach do lotniska w olsztyńskiej dzielnicy Dajtki stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa lotów - alarmuje Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Co gorsza, Komisja mówi o tym już po raz drugi. Tymczasem władze Olsztyna nie zamierzają nic z tym robić.

Komisja bada wypadek, w którym w połowie kwietnia zginął pilot szybowca. Do katastrofy doszło kilkaset metrów od lotniska w Olsztynie, gdy pilot próbował podejść do lądowania. Na razie PKBWL opublikowała wstępny raport, w którym podaje przebieg zdarzenia i panujące warunki, nie wypowiada się jeszcze na temat przyczyn wypadku. Ale na końcu raportu zaznacza bardzo wyraźnie - drzewa rosnące na pasach podejścia do lotniska są zbyt wysokie, by można było na nim bezpiecznie lądować. Identyczny wniosek znalazł się raporcie Komisji opublikowanym w 2007 roku, gdy badała wypadek, w którym zginęły dwie osoby.

O tym, że drzewa są zbyt wysokie, pisał w wynikach swojego audytu również Urząd Lotnictwa Cywilnego. O stworzenie dobrych warunków do lądowania starają się też władze Aeroklubu Warmińsko-Mazurskiego. Sami nic nie możemy zrobić, wycięcie drzew leży w gestii władz miasta - tłumaczy szef Aeroklubu Bogdan Kozłowski. Pisaliśmy w tej sprawie do prezydenta Olsztyna w ubiegłym roku, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi - dodaje.

Co więcej, w sprawie drzew wypowiadała się także olsztyńska Rada Miasta. W 2009 roku podjęła uchwałę nakazującą usunięcie przeszkód lotniczych w postaci zbyt wysokich drzew.

Tymczasem władze Olsztyn nic sobie z tego nie robią. Przeprowadziliśmy analizy, z których wynika, że ze względu na swoje położenie, lotnisko w Dajtkach nie ma szans na rozwój - mówi wiceprezydent Olsztyna Halina Zaborowska-Boruch. Dlatego wraz ze Starostwem Powiatowym zaczęliśmy starania o wybudowanie nowego obiektu, za miastem - dodaje. Dla rządzących Olsztynem to wystarczający pretekst, by przestać zajmować się drzewami. Wiceprezydent "radzi" pilotom: Drzewa są w wykazie przeszkód lotniczych, każdy pilot, który chce lecieć na lotnisko w Dajtkach, ma na ten temat pełną informację i sam musi podjąć decyzję.

To jakiś absurd. Tu przecież dochodzi do łamania prawa, nie tylko prawa lotniczego, ale i uchwały, którą przyjęła sama rada miasta! - komentuje Bogdan Kozłowski. Jedyne, co może teraz zrobić, to napisać raz jeszcze do prezydenta Olsztyna. Takie pismo ma zostać wysłane w ciągu najbliższych dni.