Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego analizuje kwestię przelania przez spółkę Exalo z grupy Orlen 10 milionów złotych jako części odszkodowania dla powiązanej z Tadeuszem Rydzykiem fundacji Lux Veritatis - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Drugie 10 milionów przelał ubezpieczyciel PZU, który twierdzi, że roszczenie fundacji było niezasadne.
- ABW analizuje przelanie 10 milionów złotych przez spółkę Exalo z grupy Orlen na rzecz fundacji Lux Veritatis, powiązanej z o. Rydzykiem.
- Drugie 10 milionów złotych przelało PZU, które uważa roszczenie fundacji za niezasadne.
- Wypłata odszkodowania za odwierty geotermalne postawiła Exalo Drilling w trudnej sytuacji finansowej.
- Były prezes Orlenu, Daniel Obajtek, broni decyzji o wypłacie odszkodowania.
ABW sprawdza, czy przelanie tej pokaźnej kwoty można traktować jako działanie na szkodę spółki Exalo Drilling.
Okazuje się, że wypłata wątpliwego, bo przedawnionego odszkodowania za odwierty geotermalne postawiła firmę z grupy Orlen w bardzo trudnej sytuacji finansowej.
Jak ustalił reporter RMF FM, na razie Agencja kompletuje dokumenty w tej sprawie, której nie objęły ostatnie audyty w Orlenie.
Były prezes Orlenu Daniel Obajtek broni natomiast tej decyzji.
Nigdy nie podejmowano decyzji, które były nie do uzasadnienia. One musiały mieć wszelkie uzasadnienie. Nie tylko cały zarząd podejmował decyzje, ale to były decyzje kaskadowe, podejmowane przez komitety, przez wielu ludzi. Nigdy nie było u nas jakiegokolwiek ręcznego sterowania - powiedział Obajtek.
Zarząd PZU, który wypłacił drugą część odszkodowania, zawiadomił prokuraturę, twierdząc, że ta decyzja była nieuzasadniona, a dodatkowo wiązała się z oszustwem na szkodę firm reasekuracyjnych.
Wniosek fundacji dotyczy odwiertu TG-2, nad którym prace rozpoczęły się w 2009 roku. Odwiert geotermalny, wykonywany przez państwową spółkę PNiG Jasło, został przekazany zamawiającemu w 2014 roku. Lux Veritatis podważyło jakość wykonania i zgłosiło roszczenie odszkodowawcze w 2020 roku. Domagało się 75 milionów złotych.
Pracownicy PZU standardowo zajmujący się likwidacją szkód, po otrzymaniu tego wniosku mieli trzy wątpliwości. Pierwsza dotyczyła tego, czy w ogóle można mówić o szkodzie, druga - gigantycznej kwoty, trzecia natomiast - najpoważniejsza - dotyczyła przedawnienia roszczenia. Chodzi o dwuletni okres przewidziany prawem. Od tego czasu - jak wynika z zawiadomienia - kilkanaście osób zaangażowało się w wypracowanie metody, by usunąć wątpliwości i pieniądze fundacji Tadeusza Rydzyka mimo wszystko wypłacić. W trakcie procedowania sprawy ubezpieczony zweryfikował szkodę i obliczył ją na kwotę ponad 22 i pół miliona. Wciąż jednak były wątpliwości dotyczące przedawnienia.
Ubezpieczyciel - pod nadzorem członka zarządu, wcześniej byłego szefa CBA Ernesta Bejdy - postanowił powołać biegłego w tej sprawie. Opinię zamówiono u jednego z najlepszych specjalistów w dziedzinie prawa ubezpieczeniowego. Gdy przedstawił projekt ekspertyzy, w którym twierdził, że nie ma podstaw do wypłaty pieniędzy z powodu upływu terminu zgłoszenia roszczeń, doszło do spotkania on-line, w którym miał brać udział prezes Bejda. Jak twierdzi ekspert - usłyszał sugestie, by w opinii pojawiły się chociażby wątpliwości dotyczące tego elementu, który blokował wypłatę. Ostatecznie profesor, któremu zlecono analizę, na to nie przystał, mając świadomość, że chodzi o opinię na zamówienie. W aktach nie ma więc tej ekspertyzy.
Na tym nie koniec. Pojawiły się kolejne problemy związane z zewnętrznymi firmami - tak zwanymi podmiotami reasekuracyjnymi. To spółki, które na podstawie umów, przy odszkodowaniach przekraczających pewne kwoty, część należności biorą na siebie.
One także nie chciały wypłacać pieniędzy. Dla ich kancelarii prawnych sprawa była jasna - roszczenie się przedawniło.
Co ciekawe, w zawiadomieniu do prokuratury jest załączona korespondencja pracowników PZU, wymieniana w związku z opiniami tych kancelarii, w której ci pracownicy oceniali, że opinie poszczególnych kancelarii są też niekorzystne dla Lux Veritas. Wiadomość e-mail opatrzono emotikonem "smutnej buźki".
Zawiadamiający we wniosku do śledczych napisał, że pracownicy PZU wprowadzili w błąd przedstawicieli tych zagranicznych podmiotów, twierdząc, że są podstawy do zawarcia ugody, bo jest wiele niejasności w tej sprawie, co może skutkować przegraną przed sądem. Ostatecznie "reasekuranci" zgodzili się uczestniczyć w ugodzie. Zapłacili 2 miliony złotych, resztę - czyli 8 milionów - PZU. Ugoda została podpisana 12 października 2023 roku - tuż przed wyborami, w których zwyciężyły ugrupowania opozycyjne wobec PiS.