Trzyletnie dziecko, które w ostatni czwartek zmarło w mieszkaniu przy ulicy Grabowej w Łodzi było bite. Jak wynika z sekcji zwłok, przyczyną śmierci były rozległe obrażenia głowy. Teraz prokuratura ustala, kto znęcał się nad chłopcem. Na razie zatrzymano jego matkę oraz sąsiada. Mężczyzna opiekował się dzieckiem pod nieobecność kobiety.

Mężczyzna twierdzi, że w pewnym momencie zauważył, że 3-latek nie oddycha. Wtedy miał zacząć jego reanimację. Wezwał też pogotowie, które kontynuowało akcję ratowniczą. Niestety, dziecka nie udało się uratować. Lekarz najpierw powiadomił policję, a potem prokuraturę. Na ciele dziecka znaleziono m.in. siniaki.

Uraz miał miejsce od kilku do kilkunastu godzin przed śmiercią dziecka. Na ciele chłopca stwierdzono także sińce i otarcia naskórka, które powstały w różnym czasie. To może wskazywać, że dziecko już wcześniej było bite - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Sekcja zwłok wykazała świeży krwiak mózgu, powstały od uderzenia. W tym czasie chłopczyk był pod opieką 27-letniego sąsiada. Prokuratorzy jednak nie przesądzają na razie, kto zadał śmiertelne uderzenie.

Kiedy trzylatek zmarł, jego matka była poza domem. Wróciła 24 godziny po tragedii. Z przeprowadzonych badań wynika, że mogła być pod wpływem narkotyków. Wiadomo również, że już wcześniej zostawiała dziecko pod opieką sąsiada.