Prezydent Władimir Putin kluczowym mediatorem w procesie pokojwym na Bliskim Wschodzie? W Moskwie zakończyło się spotkanie Putina z liderem Autonomii Palestyńskiej Jaserem Arafatem. Obaj rozmawiali telefonicznie z premierem Izraela Ehudem Barakiem.

Nadzieje w Rosji

Co nie udało się amerykańskiemu prezydentowi Billowi Clintonowi, może powieść się jego rosyjskiemu odpowiednikowi Władimirowi Putinowi. Palestyński przywodca przyjechał do Moskwy by wspólnie z rosyjskim przywódcą zastanowić się jak zakończyć konflikt na Bliskim Wschodzie. W trakcie dyskusji Putin zatelefonował do izraelskiego premiera Ehuda Baraka. "Omawiano konkretne kroki, które można podjąć w celu złagodzenia napięć" - powiedział zastępca szefa kremlowskiej administracji, Siergiej Prichodko. Potem Putin przekazał słuchawkę Arafatowi i obaj politycy rozmawiali ze sobą po raz pierwszy od dłuższego czasu. Według rzecznika rządu Izraela, konwersacja zaowocowała przyrzeczeniem, że wznowią działalność palestyńsko - izraelskie biura łącznikowe do spraw bezpieczeństwa. Zostały one zamknięte w czwartek, po zamachu bombowym na siedzibę jednej z takich komisji w Strefie Gazy. Barak i Arafat obiecali też rozpatrzyć inne propozycje Rosjan.

Jednak bliższych szczegółów tych rozwiązań nie ujawniono.

Spotkanie z Putinem odbyło się z inicjatywy Arafata, który w czwartek przekazał kanałami dyplomatycznymi specjalne orędzie do władz Rosji, zawierające m.in. prośbę o powstrzymanie izraelskiej agresji na palestyński naród. Moskwa również przekazała Arafatowi posłanie, w którym przedstawiono jeszcze jeden projekt zakończenia konfliktu. Z wypowiedzi rosyjskich dyplomatów jest on dosyć prosty: obie strony powinny zacząć przestrzegać już zawartych porozumień pokojowych, wykazać się dobrą wolą i nie odpowiadać na kolejne prowokacje drugiej strony. Więcej w relacji moskiewskiego korespondneta radia RMF FM, Andrzeja Zauchy:

Tymczasem z Bliskiego Wschodu napływają infomacje o nowych ofiarach starć. Niedaleko Nablusu zginął obywatel Izraela, którego samochód dostał się pod ogień karabinowy palestyńskiego snajpera. W odpowiedzi Izrael ostrzelał palestyński hotel w Betlejem, raniąc 4 osoby. W czwartek zginęły cztery osoby - dwaj izraelscy wojskowi i dwaj Palestyńczycy. Po zapadnięciu zmroku Palestyńczycy ostrzelali izraelską część Jerozolimy. Do wymiany ognia dochodziło też w innych rejonach Zachodniego Brzegu. W trwajacych już prawie dwa miesiące zamieszkach zginęło ponad 270 osób. W czwartek obradował izraelski gabinet bezpieczeństwa, ktory premierowi Ehudowi Barakowi wolną rękę w sprawie odpowiedzi na przedwczorajszy zamach bombowy w mieście Hadera. Izraelczycy zastanawiali się nad ukaraniem Palestyńczyków odwetem militarnym lub ekonomicznym. Jednak Barak na razie wstrzyma się z akcją wojskową. Tuż przed spotkaniem rady na przejściu granicznym w Strefie Gazy spotkali się wiceminister obrony Izraela Ephraim Sneh i jeden z doradców Jasera Arafata.

Puste zbiorniki w Gazie

W Strefie Gazy zaczyna brakować paliwa - taki jest efekt izraelskich sankcji wobec Autonomii Palestyńskiej. Zdaniem władz brak benzyny i oleju napędowego

spowodowany został także przez masowe gromadzenie zapasów przez kierowców.

Szczególnie dotkliwe stało się zamknięcie granic z Izraelem dla Palestyńczyków, pracujących w izraelskich przedsiębiorstwach. "Mamy do czynienia z niezwykle poważnym kryzysem" - powiedział przedstawiciel władz Autonomii. Izrael zamknął granice by udaremnić przedostawanie się na teren Izraela arabskich terrorystów, do niedawna przepuszczno jednak cysterny z gazem i benzyną. Przejścia zablokowano po kilku incydentach granicznych, prowokowanych przez Palestyńczyków.

00:00