Dowództwo armii izraelskiej potwierdziło, że w niedzielnym zamachu niedaleko granicy z Libanem zginął jeden żołnierz, a dwóch zostało rannych. Obok ich samochodu wybuchła bomba. Do zamachu przyznali się bojówkarze islamskiego Hezbollahu.

W odwecie izraelczycy zaczęli ostrzeliwać pobliskie wioski libańskie, w których znajdują się bazy wypadowe islamistów z Hezbollahu. Eksplozja nastąpiła w rejonie Hardow na Wzgórzach Golan. Islamiści z Hezbollahu przeszli w nocy przez granicę i podłożyli bombę - twierdzą wojskowi izraelscy. Helikoptery szturmowe przeczesują rejony przygraniczne w poszukiwaniu sprawców zamachu. Jednocześnie ostrzelano libańską wieś Szuba, gdzie Hezbollah ulokował swoje bazy po wycofaniu Izraelczyków z Libanu w maju bieżącego roku. Nad Libanem pojawiły się też izraelskie myśliwce bombardujące. "Spodziewaliśmy się od dawna eskalacji w tym rejonie i postaramy się zapobiec dalszemu rozszerzeniu konfliktu" - oświadczył premier Ehud Barak. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF z Tel Awiwu, Elego Barbura:

To pierwszy tego typu atak od maja, kiedy Izrael wycofał się z południowego Libanu, kończąc 22-letnią okupację tych terenów.

Tymczasem nie widać końca zamieszek palestyńsko - izraelskich. Dzisiaj do Moskwy na rozmowy w sprawie pokoju miał wyjechać minister spraw zagranicznych Szlomo Ben Ami, ale z powodu ważnego głosowania w parlamencie musiał podróż przełożyć. Trzy dni temu w Rosji był lider Autonomii Jaser Arafat. Podczas spotkania z prezydentem Władimirem Putinem doszło do telefonicznej rozmowy z Ehudem Barakiem. Nie wiadomo o czym dyskutowano, Podano jedynie że obie strony otworzą u siebie jak to określono biura łącznikowe.

00:00