​Spotkania z premier Szydło i prezydentem Dudą w niemieckich mediach zajmują dziś marginalne miejsce w informacjach o wizycie Angeli Merkel w Polsce. Głównym bohaterem zapowiedzi przyjazdu kanclerz do Warszawy jest Jarosław Kaczyński, w dużej mierze dzięki wywiadowi szefa PiS dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

W niemieckiej prasie można dziś między innymi przeczytać fragmenty wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, z których wynika, że Merkel stanowi mniejsze zło dla Prawa i Sprawiedliwości. Tym większym złem miałby być kontrkandydat obecnej kanclerz w wyborach, Martin Schulz.

Dziennik "Die Welt" w obszernej analizie tłumaczy, skąd ta nagła wolta szefa PiS. W ocenie gazety wpływ mają na to,m.in. wyjście Brytyjczyków z Unii Europejskiej, czy też nieprzewidywalność prezydenta USA Donalda Trumpa.

Gazeta punktuje niemiecką fobię Jarosława Kaczyńskiego, który już po zwycięstwie w wyborach jego partii, mówił o czasach podobnych do Republiki Weimarskiej, czy też o ataku medialnym niemieckiego rządu na Polskę. Teraz, jak podaje gazeta, nie ma alternatywy i jest skazany na Angelę Merkel, tym bardziej, że biznes ucieka z Polski do Czech i niemiecki silny partner gospodarczy jest polskiemu rządowi niezbędny.

Spotkanie kryzysowe

O planowanym spotkaniu kanclerz z Jarosławem Kaczyńskim pisze dziennik "Sueddeutsche Zeitung", który uważa, że wysunięta przez Kaczyńskiego oferta spotkania nie wynika z nagłego przypływu sympatii prezesa PiS do Niemiec, lecz jest konsekwencją braku innych sojuszników Polski.

To będzie "ciche spotkanie kryzysowe" - pisze Florian Hassel, warszawski korespondent "SZ", która jest największą gazetą opiniotwórczą w Niemczech.

Autor artykułu zwraca uwagę, że Kaczyński, który dotychczas "unikał kontaktów z Niemcami", sam zaproponował Merkel spotkanie w warszawskim hotelu Bristol, które będzie najważniejszym punktem programu.

Autor artykułu przewiduje, że Kaczyński zaproponuje kanclerz zmianę traktatów. Będzie domagał się większych kompetencji dla narodowych parlamentów, co - według komentatora - należy rozumieć jako "prawo weta dla polskiego parlamentu wobec unijnych decyzji".

(łł)