Niemieccy neonaziści grożą zakłóceniem weekendowych uroczystości sześćdziesiątej rocznicy bombardowania Drezna, w którym zginęło - według najnowszych szacunków - ponad 35 tysięcy osób.

Aliancki nalot na niemieckie miasto jest od niedawna porównywany do Holocaustu, co budzi oburzenie w samych Niemczech, jak i w krajach, które prowadziły wojnę z nazistowskimi Niemcami oraz w środowiskach żydowskich i w Izraelu.

Władze Drezna chcą uczcić rocznicę uroczystościami, które mają być swoistym gestem pojednania i uznania, że naloty aliantów na niemieckie miasta, nie tylko Drezno, były niezbędne do ostatecznego pokonania Trzeciej Rzeszy.

Trudno mi ocenić wydarzenia sprzed 60 lat - mówi kobieta, która oglądała wystawę poświęconą nalotom dywanowym na stolicę Saksonii. W końcu tą wojnę rozpoczęliśmy my, Niemcy.

Mimo że takie opinie przeważają wśród mieszkańców Drezna, są osoby, które odwracają historię: Nie chcecie słyszeć o tym, że naloty na Drezno zorganizowane przez aliantów były zaplanowaną krwawą, masową zbrodnią przeciwko ludności cywilnej.

Od paru lat trwa dyskusja na temat delegalizacji NPD. Pierwsza próba nie powiodła się. Zdaniem byłego kanclerza Helmuta Kohla, skreślenie neonazistów z listy niemieckich partii może być niebezpieczne: Polityczne rozwiązanie nie powinno polegać na delegalizacji. Jeśli tak by się stało, neonaziści nie będą już pod kontrolą. Pod ziemią są jeszcze bardziej groźni. Dodajmy, że w Saksonii w lokalnych wyborach, NPD zdobyło ponad 10 procent głosów.