W szpitalu przy uli. Szaserów w Warszawie zmarł mężczyzna, który podpalił się przed budynkiem kancelarii premiera. Od 12 czerwca 56-latek był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej.

Od początku lekarze mówili, że stan 56-letniego mężczyzny jest poważny. Poparzenia objęły 60 procent jego ciała.

Do dziś nie wiadomo, co pchnęło 56-latka do tak dramatycznego kroku. Lekarzom nie udało się z nim porozmawiać, zanim został wprowadzony w stan śpiączki.

Tuż po incydencie nasz reporter Krzysztof Zasada rozmawiał z jednym ze związkowców, świadków zdarzenia. Związkowiec twierdził, że desperat skarżył się na rząd. Miał powiedzieć, że został oszukany oraz że stracił mieszkanie. Przed siedzibą premiera spędził kilkadziesiąt minut, na koniec oblał się prawdopodobnie benzyną i podpalił zapalniczką.

 (j.)