Po zapewnieniach Turcji i Demokratycznej Partii Kurdystanu, że do północnego Iraku nie wkroczył żaden turecki żołnierz, w NATO odetchnięto z ulgą. Wcześniej rząd w Berlinie ostrzegł, że gotów jest wycofać z Turcji swoich żołnierzy oraz samoloty rozpoznania elektronicznego AWACS, patrolujących tureckie niebo.

Po optymistycznych zapewnieniach w NATO odetchnięto z ulgą. Rzecznik cytuje depesze zaprzeczające o wejściu Turków do północnego Iraku i twierdzi, że w wobec tego nie ma powodu do niepokojów. Ale to jedynie oficjalne wypowiedzi.

W rozmowach prywatnych unijni dyplomaci dzielą się jednak swoimi obawami. Mówią, że są dwa scenariusze.

Pozytywny - Amerykanie wywrą wystarczającą presję na Ankarę i powstrzymają ją od zakusów zajęcia Kurdystanu, oraz negatywny – czyli ten, którego obawiają się Niemcy. Berlin już zagroził, że wycofa swoich żołnierzy i sprzęt jeżeli Turcja przejdzie do ofensywy.

Udział NATO w obronie Turcji stanąłby wówczas pod znakiem zapytania; sytuacja ta groziłaby także jedności NATO. Mogłoby nawet dojść do tego, że dotychczasowi sojusznicy stanęli z sobą twarzą w twarz, a wtedy Sojusz znalazłaby się w największym kryzysie od czasu swojego istnienia.

Okazałoby się też, że rację mają ci, którzy, tak jak Francja Niemcy i Belgia, ostrzegali, że wojnę łatwą zacząć, ale trudniej skończyć.

W poniedziałek zbierze się Rada Północnoatlantycka, czyli ambasadorowie NATO, by omówić sytuację w Turcji.

Foto: Archiuwm RMF

15:24