Premier Mateusz Morawiecki nie przeczytał jeszcze raportu Centralnego Biura Antykorupcyjnego ws. Mariana Banasia – potwierdził w rozmowie z dziennikarzem RMF FM rzecznik rządu Piotr Muller. Morawiecki obiecywał w sobotę na antenie naszego radia, że zrobi to w weekend.

Pan Marian Banaś przyczynił się bardzo do usprawnienia systemu finansowego. Ja nie czytałem w szczegółach raportu, który został przygotowany przez CBA, w ten weekend mam zaplanowane to przeczytać. Jak będę miał wyrobiony pogląd w tej kwestii, to będę mógł coś więcej powiedzieć - powiedział w sobotę w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF FM premier Mateusz Morawiecki.

Jednak jak potwierdził w środę o poranku rzecznik rządu Piotr Muller, premier dalej nie czytał tego raportu.

"Być może zadzwonię do Banasia"

W sobotniej rozmowie w RMF FM, Krzysztof Ziemiec dopytywał też szefa rządu, czy wyciągnie wobec Banasia jakieś konsekwencje, jeżeli raport na temat jego oświadczeń majątkowych będzie niekorzystny. Jeżeli ten raport będzie niekorzystny, być może zadzwonię do prezesa - zadeklarował gość Krzysztofa Ziemca.

CBA w październiku zakończyło kontrolę oświadczenia majątkowego Banasia

16 października CBA poinformowało, że zakończyło kontrolę oświadczeń majątkowych Mariana Banasia. Postępowanie obejmowało oświadczenia majątkowe złożone w latach 2015-2019. Trwało od 16 kwietnia. Według ustaleń dziennikarzy RMF FM, kontrola wykazała przynajmniej dwie nieprawidłowości związane z kwestiami skarbowymi. Chodzi o niejasny sposób rozliczania podatków przez obecnego szefa NIK. 

Jak czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie CBA, "obecnie prowadzone są czynności pokontrolne określone w art. 45 ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, w ramach których m. in. kontrolowany może złożyć zastrzeżenia do protokołu kontroli". "Do chwili zakończenia czynności CBA nie informuje o wynikach postępowania" - dodano. 

SPRAWDŹ: Morawiecki o szefie NIK: Jeżeli raport CBA będzie niekorzystny, być może zadzwonię do Banasia

Problemy Banasia po materiale "Superwizjera"

Marian Banaś trafił na medialne czołówki w drugiej połowie września po reportażu dziennikarza "Superwizjera" TVN Bertolda Kittela, który m.in. przyjrzał się oświadczeniom majątkowym obecnego szefa NIK.

Do oświadczenia Banaś - o którym, według materiału "Superwizjera", mówi się, że ma w Prawie i Sprawiedliwości przydomek "Pancerny Marian" - wpisał m.in. położoną na krakowskim Podgórzu kamienicę o powierzchni 400 metrów kwadratowych.

W kamienicy - jak ujawniono w reportażu - mieści się niewielki pensjonat, oferujący gościom pokoje na godziny.

Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Wnętrze pokoju potwierdziło wcześniejsze domysły - wielkie łóżko i ściany wyłożone lustrami. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie wydała paragonu. Po wizycie nie został praktycznie żaden ślad - relacjonował 21 września portal tvn24.pl.

W 2016 roku Marian Banaś zadeklarował - jak doniósł "Superwizjer" - że sprzeda kamienicę, a w dokumentach sądowych odnotowana została umowa przedwstępna.

Okazuje się, że niedoszłym nabywcą jest młody, zaledwie 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra - podkreślał tvn24.pl.

Reporter "Superwizjera", chcąc porozmawiać z Dawidem O., udał się do pensjonatu.

W recepcji siedział znacznie starszy mężczyzna, który liczył pieniądze. Zachowywał się, jakby był szefem pensjonatu. Odmówił jednak rozmowy z dziennikarzem na temat kamienicy - relacjonował portal.

Na pytanie o działalność gospodarczą bez paragonów mężczyzna zareagował jednak nerwowo, a po chwili zaproponował: Kurde. A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia.

W trakcie połączenia przekazał rozmówcy, że w pensjonacie zjawił się z pytaniami dziennikarz TVN, ale rozmówca - do którego obwieszony złotem mężczyzna zwracał się na "ty" - nie chciał z reporterem rozmawiać.

Człowieka spotkanego w recepcji Bertold Kittel zidentyfikował jako Janusza K., pseudonim "Paolo".

Portal tvn24.pl pisał o nim i jego bracie Wiesławie, że "są znanymi w Krakowie przestępcami, którzy zajmują się w stolicy Małopolski prowadzeniem agencji towarzyskich".

W 2005 roku brali udział w krwawych porachunkach między grupami sutenerów. Uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty bandyci starli się w rejonie krakowskiego Kazimierza. W wydarzeniach ranny został policjant. Za udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia obaj bracia zostali prawomocnie skazani - donosił portal.