Prawie połowa skazanych za przemoc domową kwalifikuje się do objęcia programem dozoru elektronicznego – ustalił reporter RMF FM Roman Osica. Za to przestępstwo wyroki odsiaduje ponad 4,5 tysiąca osób, z czego niemal połowa ma wyrok do jednego roku więzienia. To główny warunek wypuszczenia skazanego z zakładu karnego i założenia mu jedynie kontrolnej, elektronicznej obrączki.

W poniedziałek na konferencji prasowej szef służby więziennej Paweł Nasiłowski twierdził co innego. I jak donosi nasz reporter - delikatnie mówiąc mijał się z prawdą. Roman Osica pytał, czy programem monitorowania na wolności będą objęci skazani za przemoc domową. W odpowiedzi usłyszał: Mówimy teraz o grupie skazanych, którzy są skazani na maksymalnie karę do 12 miesięcy pozbawienia wolności, z czego 6 musieli już odbyć. W tej grupie, taki wymiar kary nie jest orzekany w przypadku tzw. ostrej, gorącej przemocy domowej.

, które przejrzał nasz reporter, nie jest to prawda. Teoretycznie dwa tysiące osób, które w różny sposób dręczyły swe rodziny ma szansę szybciej do tych rodzin, bądź w ich pobliże wrócić. Co prawda zależeć to będzie od sądu penitencjarnego badającego każdy przypadek, jednak nie można wykluczyć, że tak się stanie o czym zdecydowanie zaprzeczał wczoraj Paweł Nasiłowski.

To koszmar i klęska dla wszystkich pokrzywdzonych kobiet - mówi psycholog Centrum Pomocy Kobiet. Izabela Musiał tymi słowami komentuje sposób objęcia programem dozoru elektronicznego skazanych za przemoc domową. O konsekwencjach jakie może przynieść pomysł ministerstwa sprawiedliwości rozmawiała z nią reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka: