20 tysięcy podpisów zebrali mieszkańcy Bytomia pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Piotra Koja. Chcą też odwołać wszystkich członków Rady Miejskiej.

Powodów wzburzenia mieszkańców Bytomia jest kilka. Nie podobają się im przede wszystkim zmiany w oświacie, które sprowadzają się do likwidacji wielu placówek. Jeden z inicjatorów akcji, Janusz Wójcicki, w styczniu brał udział w okupacji budynku tzw. "Elektronika", czyli Zespołu Szkół Elektryczno-Elektronicznych. Szkoła została według nas zlikwidowana, bo łączenie - czy też przeniesienie szkoły - oznacza tak naprawdę likwidację. To była ta kropla, która przelała czarę goryczy - podkreśla.

Sprawy związane z reorganizacją oświaty to niejedyne zarzuty pod adresem władz miasta. Miasto ubożeje, jest wysokie bezrobocie, a władze wprowadzają jeszcze podatek od deszczu - tłumaczy Dawid Gruszka z Ligi Obrony Suwerenności. Opłatę wymyśliło Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne. Miesięcznie wynosi ona od dwóch do ośmiu złotych. Mieszkańcy płacą za deszcz, który spada na ich działki i spływa do miejscowej kanalizacji.

Będzie referendum?

Dziś mieszkańcy Bytomia złożyli listy z podpisami pod wnioskiem o referendum u komisarza wyborczego. Komisarz ma miesiąc na policzenie podpisów i dwa miesiące na rozpisanie referendum.

Bytom to kolejne miasto na Śląsku niezadowolone z władz. Referendum w sprawie odwołania prezydenta chcą też mieszkańcy Rudy Śląskiej. Zebrali już 9 tysięcy podpisów.