Minister zdrowia Ewa Kopacz chce się spotkać z dyrektorem Centrum Zdrowia Dziecka. Powód? Kolejki do szpitala - tak samo wielkie jak długi placówki. 90 mln zł na minusie, to zdaniem dyrekcji szpitala, wina nowego systemu finansowania procedur wysokospecjalistycznych. Na wizytę w klinice kardiologii czeka już 1600 małych pacjentów.

Na przeprowadzenie części badań trzeba czekać nawet dwa lata - przyznają lekarze. Powodów tak długiego oczekiwania jest wiele. Centrum stało się ofiarą własnej renomy - do Międzylesia przyjeżdżają rodzice z całego kraju. Po drugie, lekarze coraz wcześniej wykrywają wady serca u dzieci, stąd do szpitala trafia coraz więcej maluchów z poważnymi wadami. One mają pierwszeństwo i dlatego „spychają” na dalsze miejsca dzieci, których życie nie jest zagrożone – tłumaczy profesor Wanda Kawalec, szefowa kliniki kardiologii: To są noworodki, to są niemowlęta w stanie zagrożenia życia i one nie czekają. To powoduje, że w zasadzie ta pula ciągle rośnie.

Mamy maluchów z wadami serca, ze łzami w oczach opowiadały naszemu reporterowi, że ich pociechy zostały przyjęte z dnia na dzień:

By operować więcej takich maluchów, potrzeba więcej lekarzy. To nie wszystko: Jeżeli nawet wystarczyłoby sal operacyjnych i lekarzy, to jeszcze gdzieś to dziecko musi leżeć. Jest to kwestia łóżka - dodaje doktor Kawalec. To już jest problem systemowy tak samo, jak to, jak finansowane jest to skomplikowane leczenie małych serc. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego:

Lekarze zapewniają jednak, że dzieci z najgroźniejszymi schorzeniami i z zagrożeniem życia nie czekają w kolejce.