Około tysiąca osób zebrało się w poniedziałek przed ambasadą rosyjską w Warszawie. Demonstranci postanowili pokazać swoje niezadowolenie z efektów śledztwa w sprawie katastrofy. Przynieśli transparenty z hasłami: "Prawda zwycięży". Potem protestujący przenieśli się pod kancelarię premiera.

Na ul. Belwederskiej, gdzie mieści się rosyjska placówka dyplomatyczna, zebrało się około tysiąca osób. Demonstranci trzymali transparenty z hasłami: "Prawda zwycięży", "Pomników sowieckich nie chcemy, na śmieci wyrzucać będziemy".

Na jednym z nich namalowano głowę kaczora Donalda, a pod widniał nią podpis "Oto głowa zdrajcy". Jeden z manifestujących przyniósł atrapę szubienicy, na której zawieszono kukłę kaczora Donalda z napisem Platforma. Do szubienicy przytwierdzono też zdjęcia premiera Donalda Tuska i prezydenta Rosji Władimira Putina.

Manifestujący skandowali podskakując: "Kto nie skacze, ten za Tuskiem", "Donald Tusk, gdzie twój mózg", "Raz sierpem raz młotem, czerwoną hołotę", "Tylko idiota głosuje na Palikota".

Tysiące ludzi chce pamiętać o tym, co się stało 10 kwietnia. Jeżeli najważniejszą wojną współczesnej Polski jest prawda (...) to myśmy tę wojnę wygrali. Będziemy pamiętać tych, którzy zginęli i będziemy pamiętać także tych, którzy zabili - mówił redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz. Będziemy pamiętać, kto to zrobił, kto do tego doprowadził, kto próbował tuszować prawdę, kto doprowadził do tego, że profanowano szczątki i do tego, że nie można było prowadzić normalnego śledztwa - zapowiedział.

Natomiast posłanka PiS Małgorzata Gosiewska mówiła: My już się nie boimy (...), my wiemy, kto stoi za tą zbrodnią. Tak jak wiedzieliśmy przez dziesiątki lat, kto stał za zbrodnią katyńską. Pod ambasadą demonstranci spalili kukłę Putina.

Spod ambasady rosyjskiej manifestacja przeniosła się pod Belweder, a stamtąd demonstranci przemaszerowali pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Manifestujący krzyczeli m.in. "Wyłaź szczurze!", "Złodzieje", "Smoleńsk pomścimy" i "Jeszcze tu wrócimy".