Macedońska armia zaatakowała wioskę Aracinovo, główny punkt oporu albańskich rebeliantów. Wioska leży na przedmieściach stolicy kraju, Skopje. W natarciu brały udział czołgi, moździerze i śmigłowce. Nie wiadomo, czy partyzanci się bronią. Świadkowie, w tym reporterzy światowych agencji, informują o słupach dymu i płomieniach, jakie spowiły Aracinovo.

Aracinovo leży w odległości zaledwie 10 kilometrów od stolicy kraju Skopje. Albańczycy grozili, że z terenu wsi będą bezpośrednio atakować stolicę, a także międzynarodowe lotnisko pod Skopje. Przeprowadzenie natarcia oznacza, że zawieszone zostaną rozmowy w sprawie zawieszenia broni. Negocjacje prowadzili politycy partii słowiańskich i albańskich, usiłując doprowadzić do rozbrojenia separatystów. Prezydent Macedonii Boris Trajkovski powiedział wczoraj, że rozmowy pokojowe znalazły się w "całkowitym impasie" z powodu nierozsądnych żądań albańskich. Zdaniem prezydenta Macedonii, Albańczycy domagają się obecnie "federalizacji Macedonii - utworzenia dwunarodowego państwa". Taka strategia - argumentował prezydent - to gra na czas, mająca na celu przedłużenie rokowań w oczekiwaniu na międzynarodową interwencję.

Mimo wszystko rozmowy zostały wznowione. Strony nie podały żadnych szczegółów na temat negocjacji. Ich wznowienie ma być osobistą zasługą szefa dyplomacji Unii Europejskiej Javiera Solany, który w czwartek prowadził rozmowy w Skopje. Zapowiedziano, że powróci do stolicy Macedonii w piątek wieczorem. Termin zawieszenia broni upływa na początku przyszłego tygodnia i szanse na jego odnowienie są niewielkie, jeśli nie dojdzie do porozumienia politycznego. Jak do tej pory szanse na takie porozumienie wydają się odległe.

NATO zleciło wczoraj wojskowym opracowanie planu operacji nadzoru nad zawieszeniem broni w Macedonii i rozbrojeniem albańskich rebeliantów. Plan operacji, w której miałoby wziąć udział około trzech tysięcy żołnierzy, ma być opracowany w trybie pilnym. Gotowość wzięcia udziału w operacji NATO w Macedonii wyraziły już Polska, Niemcy, Włochy, Grecja i Rosja.

foto EPA

12:10