Seks, porno i smartfony. Fascynacja cielesnością opętała cały cywilizowany świat - czytamy w weekendowym wydaniu "Rzeczpospolitej".

Jak skrupulatnie wyliczyli amerykańscy historycy, na początku XIX stulecia za niewolnika do pracy na plantacji bawełny w Stanach Zjednoczonych płacono od 300 do 500 dzisiejszych dolarów. Cena zależna była od płci, wieku i kondycji fizycznej. Czy to ponura, wstydliwa przeszłość? Rozejrzyjmy się więc dokoła - czytamy w dzienniku.

Barbarzyński casting wcale się nie skończył. Ludzkim ciałem handlują przecież niemal wszyscy, tyle że nie tylko cudzym, ale i własnym. Nic dziwnego, że przy takiej podaży cena musiała dramatycznie spaść. Teraz nikt nie zapłaci za niewolnika nawet tych marnych kilkuset dolarów, więc to on sam musi w siebie zainwestować, aby zwrócić na siebie uwagę i stać się pożądanym towarem - dowodzi w "Rzeczpospolitej" Konrad Kołodziejski. 

Cały artykuł w najnowszej "Rzeczpospolitej". Tam również przeczytacie:

- Hans Kloss i inni recydywiści

- Szpieg nasz powszedni

(mal)