Łódzka Samoobrona ogłosiła, że wyszła z tamtejszej rady miejskiej. W ubiegłym tygodniu zerwała koalicję w sejmiku wojewódzkim. Tym samym oznacza to, że SLD w ukochanym mieście Leszka Millera ma twardy orzech do zgryzienia. Nie ma bowiem większości w kluczowych organach łódzkiej władzy, a to oznacza, że nie może samodzielnie rządzić.

Iwona Bartosik (SLD), wiceszefowa rady miejskiej, nie wyklucza, że w tej sytuacji sojusz będzie musiał poszukać nowych partnerów w radzie (na placu boju, prócz Samoobrony, pozostały tylko partie prawicowe). Rozsądnych, mądrych, którzy na względzie będą mieli przede wszystkim interes miasta, a nie zadymy i stanowiska - mówi Bartosik.

Samoobrona także nie chce pozostać bierna. Dla Zbigniewa Łuczaka, szefa partii w Łodzi, wejście w koalicję z partią prawicową podpowiada - jak mówi - głos rozsądku: Uważamy, że powinna powstać koalicja zdrowego rozsądku, ponadpartyjna - mówi Łuczak.

LPR, jedyna partia, która może utworzyć koalicję jest sceptyczna, ale nie wyklucza aliansu z Samoobroną. Stawia jednak warunek: partia Andrzeja Leppera musi pozbyć się złych przyzwyczajeń, nabytych podczas sprawowania władzy z SLD. Jeśli dojdzie do takiej koalicji, SLD nie przegłosuje żadnej swojej uchwały.

13:30