Z rocznym opóźnieniem Sejm przyjął ustawę o leczeniu transgranicznym. Przepisy określają zasady finansowania leczenia w krajach Unii Europejskiej. Jednak mimo że ustawa już jest, nie będzie łatwo leczyć się za granicą za pieniądze Narodowego Funduszu Zdrowia.

Zobacz również:

Leczenie za granicą nie będzie łatwe - po pierwsze dlatego, że konieczne będzie wcześniej uzyskanie zgody dyrektora oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Po drugie, gdy już przyniesiemy fakturę za zabieg czy operację - np. przeprowadzoną w Niemczech albo w Szwecji - NFZ zwróci pieniądze, ale tylko tyle, ile płaci się za to samo w Polsce. Jeśli leczenie było droższe, dopłaci do niego pacjent. Po trzecie, w ustawie wpisany jest limit dotyczący tego, ile NFZ może wydać w danym roku na leczenie transgraniczne. W przyszłym roku limit wyniesie około 1 miliarda złotych. Jeśli chętnych na leczenie transgraniczne będzie więcej niż wyliczyło Ministerstwo Zdrowia, to pacjenci dostaną zwrot kosztów, ale rok później.

Limit roczny musi być wprowadzony, bo gdybyśmy go nie wprowadzili, to sypałoby się finansowanie polskich szpitali i polskich przychodni. My jesteśmy odpowiedzialni za leczenie w Polsce ludzi
- mówi wiceminister Sławomir Nojman.

Oznacza to, że obostrzenia wprowadzono po to, by pacjent w Polsce nie mógł porzucić naszego niewydolnego systemu. Ustawa powinna wejść w życie w październiku.

(mal)