Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że nie podpisze nowej ustawy medialnej. 17 lipca upływa termin na podpisanie ustawy. I tego dnia podpisu prezydenta pod nią nie będzie - ogłosił podczas spotkania z twórcami na temat nowej ustawy medialnej w Warszawie. Prezydent skrytykował m.in. brak gwarancji finansowania mediów publicznych i pomysł utworzenia spółek w miejsce ośrodków regionalnych TVP. Wytknął też ustawie podstawowe wady prawne.

17 lipca upływa termin na podpisanie ustawy - po 21 dniach od tego, jak wpłynęła ona do Kancelarii Prezydenta - i tego dnia podpisu prezydenta pod nią nie będzie - ogłosił Lech Kaczyński:

Zdaniem prezydenta, ustawa bez wątpienia powinna zostać zakwestionowana. W jakiej formie (...), na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć dzisiaj, ponieważ to wymaga pewnych uzgodnień o charakterze politycznym - mówił prezydent. Nie warto dokonywać działań, które nie będą skuteczne - dodał.

W ocenie Lecha Kaczyńskiego nowa ustawa budzi bardzo podstawowe wątpliwości, z bardzo różnych punktów widzenia, m.in. nie gwarantuje finansowania mediów publicznych. Abonament ma być zniesiony, a w zamian nie ma żadnej gwarancji finansowania - podkreślił prezydent.

Według niego, danina publiczna, jaką był abonament, powodowała, że media mogły funkcjonować. Obecna ustawa skazuje media publiczne, na co najmniej bardzo poważne trudności, jeżeli nie - w perspektywie - kompletną likwidację - uważa prezydent.

Niezależnie od tego, jakie będą ostateczne rozwiązania finansowania, to i tak ostateczna decyzja należy do większości rządowej (...) W sposób oczywisty media publiczne stają się bardziej zależne od władzy wykonawczej - mówił Lech Kaczyński.

Prezydentowi nie podoba się również pomysł utworzenia spółek w miejsce poszczególnych ośrodków regionalnych TVP, co - w jego opinii - skazuje je albo na zagładę, albo wyprzedaż. Są za słabe, a rynek reklam w poszczególnych ośrodkach jest zbyt płytki, żeby mógł stać się podstawą dalszej egzystencji - argumentował. Według Lecha Kaczyńskiego, istnieje zagrożenie sprzedaży ośrodków regionalnych w warunkach znacznego obniżenia wartości, za bezcen. W czyje ręce - można się domyślać - dodał prezydent.

Lech Kaczyński uważa również, że nowa ustawa zawiera podstawowe wady prawne. Jak mówił, brak w niej definicji podstawowych pojęć, co - w jego ocenie - stwarza olbrzymią możliwość interpretacji. Ponadto ustawa zawiera nadmierną ilość materii (...) przekazaną do rozwiązania w drodze rozporządzeń. To już wprawdzie nie są rozporządzenia rządowe, tylko KRRiT, ale jednak - zaznaczył prezydent.

Jak mówił, nie można też ignorować oporu środowiska twórców i ludzi mediów. Nie jestem zwolennikiem Polski korporacyjnej, ale jeżeli jakieś środowisko zajmuje się zawodowo - czy twórczo w tym przypadku - określoną dziedziną życia, to pewien wpływ na tę dziedzinę mieć powinno - ocenił Kaczyński. Zwrócił też uwagę, że nowa ustawa medialna przewiduje przerwanie kadencji KRRiT. To jest wątpliwe konstytucyjnie. Zresztą tutaj konstytucyjnych wątpliwości jest dużo więcej - dodał.

Środowiska twórców krytykują ustawę medialną

Przedstawiciele środowisk twórczych, którzy spotkali się z prezydentem, zgadzają się, że ustawa medialna jest szkodliwa dla mediów publicznych i nie powinna być podpisana. Moim zdaniem najlepszym wyjściem jest jak najszybsze przystąpienie do prac nad nową ustawą - powiedziała dziennikarzom przed spotkaniem z głową państwa szefowa rady programowej TVP Janina Jankowska. Przypomniała, że ramy takiej ustawy powstały przed wieloma miesiącami pod egidą Stowarzyszenia Wolnego Słowa.

Spotykamy się tutaj, żeby bronić mediów publicznych i trzeba powiedzieć wprost, że ta ustawa jest do wyrzucenia, bo ma sprzyjać interesom politycznym i partyjnym, a nie interesom misji - komentował natomiast dokument wiceprzewodniczący Rady Etyki Mediów Maciej Iłowiecki. Za wetem do ustawy opowiedział się przewodniczący Związku Zawodowego Twórców Kultury. Wyrażamy wolę zawetowania tej ustawy ze względu na los twórców i skutki, które ustawa niesie - powiedział Krzysztof Dzikowski.

Nowa ustawa medialna przewiduje od początku 2010 roku likwidację abonamentu radiowo-telewizyjnego, zastępując go finansowaniem mediów publicznych z budżetu. Ustawa nie określa wysokości tego finansowania. Wysokość tej kwoty ma zależeć od ustawy budżetowej. W trakcie prac legislacyjnych Sejm dodał poprawkę, zobowiązującą publiczne media do wspierania wartości chrześcijańskich.

17 lipca mija ustawowy termin, do kiedy prezydent powinien podjąć decyzję co do przyszłości ustawy. Jeśli jej nie podpisze, może ją zawetować lub skierować do Trybunału Konstytucyjnego.